Czeeeść cześć czeeeść! Zagląda tu ktoś jeszcze?
Źle mi, że ostatnio tak mało czytałam, mało mnie tutaj. Pochłonęła
mnie sesja. Przedostatnia sesja w życiu. Chyba że mi kiedyś coś odwali i znów
pójdę na studia. Nie przewiduję!
Sesja zakończona szybko i pomyślnie, więc mam teraz trochę czasu
na nadrobienie zaległości książkowych. Do końca lutego planuję przeczytać 5
książek.
Czy ktoś z was, słuchając jakiegoś zespołu, myśli sobie
czasem „Ten zespół powinien przestać istnieć!”? Nie mówię tylko o zespołach, których nie lubię. Często chodzi na przykład o dobrą grupę, która lata
świetności ma już za sobą i powinna zejść ze sceny. „Trzeba wiedzieć kiedy ze
sceny zejść niepokonanym” – coś w ten deseń. Piszę o tym, bo natknęłam się
ostatnio na listę 10 zespołów, które powinny się rozpaść, stworzoną przez
Rolling Stone na podstawie głosowania czytelników: The 10 Bands That Should Break Up.
Warto się z nią zapoznać! Oto, co następuje, od miejsca 10. do miejsca 1.:
10. Limp Bizkit – mnie to rybka. Nie znam ich muzyki. Jedyny
utwór który z nimi kojarzę to Behind Blue Eyes, cover grupy The Who. W
teledysku do tej piosenki wokalista Limp Bizkit bardzo pięknie całuje się z
równie piękną Halle Berry. Mogę oglądać ten klip bez końca. Wykonanie
też bardzo mi się podoba. O całości twórczości się nie wypowiadam, bo nie znam,
nie doświadczyłam. Równie dobrze mogą dla mnie istnieć, jak i nie istnieć.
9. The Who – przykład zespołu-legendy, który istnieje, mimo
że niektórzy jego członkowie grają już w niebiańskiej orkiestrze razem z
Hendrixem i Lennonem. Wokalista Roger Daltrey zapowiedział, że planują ostatnią
dużą trasę koncertową w 2015 roku. Nie mam zdania. Nie są dla mnie ważni, może dlatego,
że mam duże braki w poznawaniu ich twórczości.
8. Coldplay – tutaj się bardzo zaskoczyłam! Nie sądziłam, że
mają tylu hejterów. Ponoć są biedniejszą wersją Radiohead. Kurcze, nie sądzę,
nie podpisuję się pod tym. Lubię Radiohead, lubię Coldplay, i nie widzę powodu,
aby któryś z tych zespołów miał się rozpaść. Niech grają!
7. U2 – na pewno ich obecność na tej liście niektórych
zaskoczyła. Według mnie U2 są przereklamowani. Nie podoba mi się wokal Bono,
choć lubię go jako człowieka. Przepięknie się wyraził kiedyś o moim ukochanym
Leonardzie Cohenie w filmie dokumentalnym I’m your man, który bardzo, bardzo
polecam! Z całego serca! Jeśli twórczość Cohena jest wam bliska, obejrzyjcie
koniecznie. Bono mówił o Cohenie nie tylko w tym filmie. Ostatnio trafiłam na
jego wypowiedź, w której określił utwór Hallelujah jako the "most perfect song in the world", i … być może miał
rację? Natomiast twórczość U2 ani mnie
ziębi, ani parzy. Nie przeszkadzają mi. A tutaj macie duet Leonard Cohen & U2, fragment filmu, o którym pisałam wyżej:
6. Bon Jovi – a pewnie, że mogą się rozpaść. Nie przepadam
za takim poprockiem. Grzeczni chłopcy z grzecznego zespołu, grający na jedno
kopyto i nie wiadomo po co.
5. Fall Out Boy –
takiego grania też nie rozumiem, więc niech się rozpadają.
4. The Rolling Stones – oni będą grać do samej śmierci
Jaggera, tak sądzę. I bardzo dobrze! Póki Jagger rusza się jak Jagger, póty nie
mam nic przeciwko istnieniu Stonesów.
3. Lynyrd Skynyrd – twórcy przeboju Sweet Home Alabama. Są
mi kompletnie obojętni.
2. The Beach Boys - „Jedynym
nadal występującym pod nazwą The Beach Boys członkiem oryginalnego składu jest
wokalista Mike Love któremu towarzyszy Bruce Johnston i grupa stale zmieniających
się młodych muzyków” – mówi Wikipedia. W takim razie, jak na mój gust, nie ma
już Beach Boys.
1. Nickelback – tak! Tak! Zasłużyli sobie na pierwsze
miejsce tej listy swoją myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Według mnie
powinni zająć trzy pierwsze miejsca! Co oni grają!? Po co grają!? Nie wiem!
Wokalista ożenił się z Avril Lavigne i chyba coś tam razem tworzą. To straszne.
Słowa, które kojarzą mi się z ich twórczością to „nic”, „mdłość”, „na jedno
kopyto”, „nie rozumiem”, „szkoda czasu” i kilka innych, ale przecież szkoda
czasu na wymienianie ich. Nie wrzucam też ich utworu, bo szkoda czasu słuchać.
Co sądzicie o tej liście? Zgadzacie się z nominowanymi? A
może przychodzi wam do głowy jakiś inny zespół, który powinien się rozpaść?
Mnie to rybka też. No, może ten Coldplay, trochę się zdziwiłam, ale nie jestem fanką taką, żeby się oburzyć. Właściwie to żadna ze mnie fanka, nie tylko "taka". ;) Nickelback - w wakacje widziałam taki smętny teledysk polegający na parzeniu kawy... NUDA NUDA NUDA
OdpowiedzUsuńWieje sandałem z Nickelbackiem!
UsuńDziwi mnie obecność Coldplay na tej liście. Wydaje mi się, że są w dobrej kondycji, lubię ich muzykę i głos wokalisty :)
OdpowiedzUsuńJa też ich lubię, mniej lub bardziej, w zależności od nastroju. Jest kilka zespołów, które chętnie umieściłabym na tej liście zamiast Coldplay.
UsuńNie wiedziałam, że Avril jest żoną typa z Nickelback xD
OdpowiedzUsuńAle wiadomo - po czym poznać których znajomych z fejsa wywalić? Po tym, którzy lajkują FP nickelback xD
Hahah, pięknie powiedziane :D
UsuńSuper by było Nickleback się rozpadł! Niewiele jest zespołów, których bym tak bardzo nienawidził jak właśnie ich. Ale Coldplay i U2 powinni zostać. Zdecydowanie nie miałbym też nic przeciwko, żeby rozpadli się Bon Jovi i Limp Bizkit - strasznie wieśniackie grupy...
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twoimi słowami :)
UsuńTwierdząc że jedyną piosenką Limp Bizkit jaką znasz jest cover "Behind Blue Eyes", pokazałeś jakim jesteś ignorantem oraz dyletantem. Dla twojej wiadomości, znane utwory LB to m.in: "Nookie", "Break Stuff", "Take a Look Around", "Rollin' (Raid Aid Vechicle)" czy "Boiler", a "Behind Blue Eyes" pochodzi z ich najgorszego albumu, "Results May Vary" z 2003 roku. Najgorszego, bo jedynego nagranego bez Wesa Borlanda. Zanim cokolwiek napiszesz, doedukuj się, bo to co napisałeś jest żenujące.
OdpowiedzUsuńCzłowieku... Zanim cokolwiek napiszesz, naucz się czytać. Po to napisałam "O całości twórczości się nie wypowiadam, bo nie znam, nie doświadczyłam.", żeby zamknąć usta takim jak Ty, ale widzę, że i tak krzyczysz. Żenujące jest także to, że uznałeś mnie za mężczyznę, więc w kwestii ignorancji możemy sobie przybić piątkę. Pozdrawiam :)
Usuń