Zastanawiam się czasem, a nawet częściej niż czasem, czy
pisanie i publikowanie relacji z koncertów ma sens. Dopadają mnie myśli, że
fani są zainteresowani raczej zapowiedziami koncertów, niż sprawozdaniami z
nich. Jeśli byli na koncercie, to przecież mają własne wspomnienia, po co jeszcze
czytać cudze? A jeśli nie byli, to tym bardziej – po co czytać o tym, jak komuś
innemu było super? Po to, żeby zdychać z zazdrości i żałować, że się nie
pojechało? Po to, aby czytając relację słabego koncertu poczuć ulgę, że nie wydało
się kilkudziesięciu złotych na bilet?
Pisanie sprawia mi radość i dzięki temu przeżywam dłużej
koncertowe emocje, jednak czasem odnoszę wrażenie, że piszę w pustkę. Zawsze
mogę powiedzieć, że robię to dla siebie, prawda? Coś w tym jest, ale gdybym
myślała tak w stu procentach, nie publikowałabym moich relacji w sieci.
Zastanawiam się, snuję hipotezy, aż nagle z pomocą
przychodzi… relacja z koncertu. Tak, słuchajcie! Przeczytałam relację liczącą
sobie ponad 400 stron. Jasne, że nie była to relacja z jednego koncertu. Nawet
człowiek wygrywający plebiscyt na lanie wody i pisaniny w stylu „masło
maślane”, nie opisałby jednego koncertu na tylu stronach. Chociaż, teraz coś mi
w głowie świta, była taka książka, widziałam kiedyś w księgarni… O, już wiem.
Nazywa się „Koncert”, napisał ją bośniacki pisarz Muharem Bazdulj. Jej akcja
dzieje się na koncercie U2 w Sarajewie w 1997 roku. Ale jest to opowieść
fabularyzowana, więc nie liczy się. Dlaczego
jej wtedy nie kupiłam? Nie wiem. Chociaż chyba już wiem, pamiętam. Wybrałam
wtedy „Kochanowo i okolice” Przemka Jurka i coś Kurta Vonneguta, na kolejną
książkę nie starczyło kasy. Słowo się rzekło, „Koncert” relacją (w
takim znaczeniu jakie mam na myśli) nie jest.
Czy mówiłam coś o maśle maślanym? Albo o odchodzeniu od
tematu głównego? Nie? To świetnie.
REWIND
Piotr Kowieski „W pogoni za Metallicą” (spisał Przemek
Jurek)
Przeczytałam relację liczącą ponad 400 stron.
Relację z koncertów Metalliki. Nie z jednego. Nie z dwóch. Z sześćdziesięciu
czterech. Autorstwa tej samej osoby: Piotra Kowieskiego, z kilkoma wtrąceniami
jego żony Kasi. Zafundowali mi rajd za Metallicą po prawie całym świecie,
opisali każdy koncert, na którym byli, i szczerze przyznaję, że ani przez
chwilę się nie nudziłam. Cieszę się, że coś takiego zostało wydane w formie
książki. W jakimś stopniu jest to dla mnie terapia pozwalająca uwierzyć, że pisanie relacji z
koncertów, opisywanie spotkań z innymi fanami i muzykami oraz dzielenie się emocjami ma sens i znajduje swoich odbiorców!
Koncerty, właśnie... Myślałam, że jeśli pójdę na dwadzieścia koncertów rocznie,
to spokojnie będę mogła nazwać siebie maniaczką koncertową. Drodzy, nie! Piotr
i Katarzyna Kowiescy -- to dopiero fani przez duże F! To nie jest tak, że zaliczają
wszystkie koncerty Metalliki w Polsce. Oni zjeździli 19 krajów w pogoni za
Metallicą. W pogoni za Metallicą – książka od fanów dla fanów.
Hania i Hania! fot. Kamil Bartnik |
Opowieść o fascynacji muzyką, a przede wszystkim Metallicą,
wciągnęła mnie od pierwszych stron. Kiedy przeczytałam, że Piotr Kowieski za
czasów PRL odtwarzał muzykę na radiomagnetofonie HANIA, uśmiechnęłam się i
pomyślałam: „Piątka, facet!”. Pamiętam, jak słuchałam Maanam i Hey na Hani. Z
sentymentu kilka miesięcy temu przyniosłam moją imienniczkę z piwnicy,
wyczyściłam i wiecie, że hula? Na dodatek Hania fajnie wychodzi na zdjęciach!
Nie że ja - Hania, tylko Hania – radio ;)
Kolejną „pionę” przybiłam przy słowach:
Wiem, że mnie
rozumiecie. Nie ma to jak podzielić się opowieściami o swoich dolegliwościach z
ludźmi, którzy cierpią dokładnie na to samo - chodzi o zaraźliwego bakcyla
jakim jest uwielbienie do swojego idola.
Piona numer trzy to cytat: Więc jeśli wtedy [w PRL’u] nie
miałeś dobrego kumpla, który kumał klimaty i potrafił cię zarazić swoim
entuzjazmem [do metalu], słuchałeś Papa Dance i tyle. Sprawdziłam w domowej minikolekcji
winyli – mamy płytę Papa Dance z chorobliwie beznadziejną okładką (i
odpowiednio podobną muzyką):
Winyl Papa Dance. Wierzycie w to? Bo ja nie. |
Ale:
Jeśli chodzi o pierwszą płytę winylową, to absolutnie nie
mam się czego wstydzić. To był album „Helicopters” zespołu Porter Band. Żelazny
klasyk. Spoglądam na regał – jest, mamy! Piąteczka!
Winyl Porter Band "Helicopters" |
Piątka numer pięć, czyli po piąte (ale nie przez dziesiąte):
METALLICA!!!!!!
Jak bardzo rozumiem Piotra i Kasię! Nawet kostka do gry na
gitarze złapana po koncercie sprawia im mega radość. Mnie też! Byłam
niesamowicie szczęśliwa, kiedy złapałam kostkę na koncercie Deep Purple w
zeszłym roku. A spotkanie z idolem, krótka rozmowa z nim i zrobienie wspólnego
zdjęcia, to już są wyżyny dobrego samopoczucia. Lepsza może być tylko chwila,
kiedy będąc na koncercie artysty któryś raz z kolei, ten artysta zaczyna cię
rozpoznawać. Kowiescy opowiadają o sytuacjach, w których Lars Ulrich, James
Hetfield czy Rob Trujillo – członkowie Metalliki – zaczęli kojarzyć tę parę
stałych bywalców barierek pod sceną. To już jest naprawdę szczyt szczęścia,
którego również doświadczyłam. Wprawdzie nie była to gwiazda takiego formatu
jak James Hetfield, ale chodzi o sam fakt… Kiedyś gitarzysta jednego z zespołów
zauważył mnie przed koncertem, kiedy piłam piwo przy stoliku. Zawołał „Cześć!
Przyjdę z tobą pogadać po koncercie!”, a ja byłam tak zaskoczona, że zdołałam
odpowiedzieć jedynie „Aaa, ok!”. Taaak, doskonale
wiem, co czują autorzy W pogoni za Metallicą w takich chwilach.
Oprócz obszernych relacji z kolejnych koncertów, jest dużo
kolorowych zdjęć (a całość na papierze kredowym) z koncertowych wyjazdów,
koncertowych pamiątek (setlisty, koszulki, skany biletów) i ogólnie… z
wszystkiego koncertowego. Znalazłam niestety kilka edytorskich niedociągnięć, w
tym redakcyjnych, ale tak czy inaczej, jestem fanką takich fanów! Chętnie
spotkałabym się kiedyś z Piotrem i Kasią pod sceną!
Wydawnictwo Anakonda, Warszawa 2013
Nie dalej jak pół godziny temu, przygotowując sobie kawę, miałem właśnie tę myśl - po co właściwie ludzie piszą recenzje koncertów? Nie doszedłem wprawdzie do jakiegoś przełomowego wniosku, ale za to zrobiło mi się wesoło kiedy przeczytałem pierwszy akapit Twojego wpisu.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Metallicę... Cóż, szacunek dla takich fanów jednak nigdy nie zrozumiem fenomenu tego zespołu. Nijaka muzyka, fatalny wokalista (zawsze się zastanawiam dlaczego przez tyle lat na scenie nie nauczył się porządnie śpiewać), świetny basista (który został tam wciśnięty przez wytwórnie), finezyjny gitarzysta i perkman, o którym nie warto w zasadzie pisać. Sama nasuwa się myśl, że przecież ten zespół nie ma racji bytu! Jakiś czas temu zamieszczałaś listę zespołów, które powinny się rozpaść - bardzo brakowało mi tam Metalliki, nie byłem tylko pewien czy powinna zajmować pozycję przed czy po Nickelback.
Mam ten sam album Papa Dance! :)
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja się zastanawiam nad sensem recenzowania ;)
UsuńWiesz, też nie jestem wielką fanką Metalliki, ale mogę ich słuchać. Nie denerwuje mnie ich muzyka. Noo, chyba że mówimy o albumie "Load", w którym zaskakująca - niestety nie pozytywnie - jest jedynie okładka. Chociaż nie, utwory też są zaskakujące. Negatywnie. St. Anger też jakoś szczególnie nie przypadł mi do gustu. Lubię natomiast czarny album i tego nic nie zmieni :) Podobał mi się też wspólny występ Metalliki z Lemmym z Motorhead. W ogóle, polecam gorąco film "Lemmy"!
Papa Dance miażdży :D
Grzegorzu; to, ze nie doceniasz jakiegos zespolu nie zwalnia od podawania nieprawdy. Trujillo zostal wybrany po najzwyklejszym przesluchaniu, na ktore mogl sie zglosic kazdy (jest to dokladnie opisane w filmie "Some Kind Of Monster". Co do Kirka i Larsa odpowiem Ci cytatem z ksiazki Piotra: "chcialbym tak nie umiec grac na gitarze jak Kirk" i "postaraj sie utrzymac rytm Larsa na perkusji przy Battery lub Creeping Death". Po tylu latach nie powalaja juz wirtuozeria i, pomimo bycia ich wielkim fanem przyznam, zyja od nich lepsi, ale mowic o tych muzykach, ze "nie warto w zasadzie pisac" to juz lekka przesada. Glos Jamesa? Czy Lemmy z Motorhead ma glos? Widzisz, odbior muzyki jest jak gust - o nich sie nie dyskutuje. Komus sie podoba, lub nie. Natomiast nie powinno sie mieszac z blotem muzykow tylko dlatego, ze nie lubi sie zespolu, lub tej muzyki.
UsuńCo do ksiazki; bardzo ciekawy przekaz i interesujaca pozycja dla milosnika rockowego grania.
Ja tez sluchalem Papa Dance ;-)
Bartosz, dzięki za komentarz! "Chciałbym tak nie umieć grać na gitarze jak Kirk" - też zapamiętałam to zdanie. Ale wiesz, szary, przeciętny człowiek może sobie pozwolić na taką "nieumiejętność", a członek Metalliki - niekoniecznie. Tak czy inaczej, Metallikę bardzo cenię. Gusta są różne i nie powinno się o nie spierać, tak jak mówisz - co się komu podoba. Ale i tak cieszę się, że tekst dotarł do kilku osób, które zechciały wypowiedzieć się tutaj. Książka jest super, chciałabym mieć tyle koncertowych wspomnieć, ile ma Piotr Kowieski! Mam nadzieję, że za kilka lat będę je miała... i może ktoś mnie wysłucha i zaproponuje wydanie książki? :) Jak napisano w przedmowie, trzeba spełniać marzenia :)
UsuńBry ;)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu, owej recenzji (jako stary fan Matallicy) chętnie sięgnę po tę lekturę. Wielu uważa że Meta skończyła się na "kilemol", a ja jestem innego zdania.
Odnośnie Larsa, wiem że dużo mu brakuje do dzisiejszych wirtuozów, ale przyznam się, że dzięki niemu zawsze chciałem zostać bębniarzem i tak już od parunastu dobrych lat nim jestem:) - do wglądu, żeby nie było że coś ściemniam :) (www.tbsw.pl)
Przykro mi ale co to Papa Dence?! ;)
Miło mi, że zachęciłam Cię do lektury :) "Kilemol" - hahaha, rozwaliłeś mnie! Od razu przypomniało mi się, jak widziałam kiedyś, chyba na Kwejku, zapis tytułu jednej z piosenek Queen - "łiłe łiłe rakju" :D
UsuńTBSW - grajcie, grajcie, dobra robota :)
Nie znasz Papa Dance? Oj, wiele Cię ominęło! :D