Ostatnio recenzowałam książkę Elvis. Król rock'n'rolla. Przeczytajcie jej fragment:
Ten atak
marketingowy był tak zmasowany, że jeśli któraś z fanek piosenkarza kupiła
sobie po jednym gadżecie z każdego rodzaju, mogła wstając rano założyć
skarpetki firmowane nazwiskiem wokalisty, podobnie jak buty, spódnicę, bluzkę,
sweterek i bransoletkę, wszystko z Elvisem Presleyem, następnie włożyć chusteczkę
z Elvisem Presleyem do portmonetki z Elvisem Presleyem i tak wyposażona ruszyć
do szkoły. Tam mogła się powymieniać zdjęciami Elvisa z gumy do żucia, a
podczas lekcji notować ołówkiem z Elvisem Presleyem. Po szkole przebrała się w
bermudy z Elvisem Presleyem, dżinsy (czarne z białymi obszyciami i podobizną
Elvisa na kieszeni), lub spodnie „torreadorki” z Elvisem Presleyem i napisać
list do innej fanki (której adres wzięła z czasopisma w całości poświęconego
Elvisowi) albo zagrać w grę o Elvisie Presleyu, popijając przy tym napój z
Elvisem Presleyem. Przed pójściem spać w swej piżamce z Elvisem Presleyem mogła
jeszcze sięgnąć po długopis z Elvisem Presleyem i coś skrobnąć w pamiętniku z
Elvisem Presleyem, posłuchać Hound Dog ostatnie dziesięć razy i zgasić światło,
by kontemplować żarzący się w mroku obrazek z jego podobizną.
(Jerry Hopkins - Elvis. Król rock'n'rolla)
Mama Basia i Elvis |
Przeczytałam to i myślałam: szkurde, moja mama była jedną z
nich. Wprawdzie do Polski nie docierały te wszystkie gadżety, ale jestem pewna,
że w środku Baśka była (i jest) stuprocentową fanką Elvisa. Zaledwie kilka dni
temu kupiła sobie płytę winylową Elvisa (którąś z kolei). Żebyście widzieli,
jak się cieszyła, jaką miała frajdę! Jak delikatnie wyjmowała płytę z
opakowania i sprawdzała, czy nie jest porysowana. Przez telefon wymieniała
komuś z emocjami tytuły utworów zamieszczonych na płycie, ciesząc się szaleńczo.
Uważam, że jest to bardzo pozytywna odmiana fascynacji, a nawet miłości do
swojego idola. Trwa już tyle lat, wciąż wywołuje emocje i uśmiech, a mama
przecież już po pięćdziesiątce ;)
Baśka robi makijaż zamiast w lusterko patrząc w oblicze Elvisa! |
Baśka i winyl "Separate ways" z 1973 r. |
Nie chodzi tylko o to, że Basia ma mnóstwo płyt Elvisa. Będąc
młodą dziewczyną, na suficie w piwnicy czerwoną farbą napisała „ELVIS 8”. Ósemka
mogła oznaczać 8. stycznia – dzień, w którym Elvis się urodził. Na gramofonie
lakierem do paznokci napisała „ELFAN” – połączenie wyrazów Elvis i fan. Kurcze,
no wystarczy spojrzeć na nią, gdy słucha „Suspicious Minds”, i wszystko staje
się jasne. Mało tego, mama pamięta o każdej rocznicy śmierci Elvisa, i siłą
rzeczy nasi sąsiedzi też o niej pamiętają – 16 sierpnia „Heartbreak Hotel” słuchany
głośniej niż głośno wprawia w drżenie okna w całym domu, a basy rozchodzą się po jego okolicach.
- Mamo, co tu się dzieje? Impreza? – pytam przekrzykując króla.
- ROCZNICA! – odpowiada.
O tym, że Elvis nie żyje, dowiedziałam się w 1995 lub 1996
roku, czyli z „lekkim” poślizgiem, ale był taki płacz, jakby to się wydarzyło
wczoraj! Chyba było dla mnie oczywiste, że skoro mama puszcza mi kasety Elvisa,
to ON ŻYJE.
- Dlaczego płaczesz córcia?
- Bo Elvis umaaaaaaaaaarł!
Album o Elvisie napisany przez mamę na maszynie, ilustracje - wycinki z gazet |
Płyty, kasety... |
Film na video "Paradise, Hawaiian Style" z 1966 roku, wersja francuska. Zwróćcie uwagę, jaka beznadziejna okładka! |
Wspaniała kolekcja, a wierność idolowi godna pozazdroszczenia :)
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Jestem pod wrażeniem. Pochwal się kiedyś bardziej dokumentacją samego albumu, w formie fotografii oczywiście.
OdpowiedzUsuńOkładka filmu doskonale oddaje klimat Ameryki lat 60/70. Uważam, że jest super. :)
Nie ma problemu, zrobię zdjęcia albumu i wrzucę tutaj :)
UsuńOkładka jak okładka, ale wiesz co jest najśmieszniejsze? Że w Polsce tytuł filmu "Paradise, Hawaiian Style" brzmi "Podrap mnie w plecy". Wiemy zatem, że tradycja dziwacznych, zniekształconych lub po prostu złych polskich tłumaczeń oryginalnych tytułów filmów sięga co najmniej roku 1966.
i to jest piękne, że czasem jakieś wspomnienie, film, książka, piosenka wywołują w nas tak spontaniczne reakcje. Te rzeczy są jak wehikuł czasu. Podziwiam Twoją mamę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że odnalazłam w necie Twój blog. Czuję, że będę częstym gościem. Toż to istna kopalnia wiedzy dla takiego "muzykoluba" jak ja!
Pozdrawiam!
Rety... Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie cieszą i mobilizują do dalszego pisania komentarze takie jak Twój. Dziękuję! Zapraszam zatem na stronę facebokową (Chillout arcyszaleńczy) :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się bardzo, kiedy przeczytałam Twoje pełne pasji słowa. Byłam pewna, że piałam z zachwytu nad Twoją mamą wcześniej w komentarzach, ale jakoś nie widzę żadnego mojego wpisu, więc raz jeszcze proszę o pozdrowienie, wyrazy szacunku i pełnego zrozumienia fanki Elvisa dla fanki Elvisa! Emocje są bardzo żywe, bo jedyny w swoim rodzaju, niesamowicie charyzmatyczny Elvis wciąż porusza do głębi. Ja wreszcie od jakiegoś czasu jeżdzę na spotkania fanów, na koncerty (np. teraz wybieram się do Londynu w listopadzie), no i nagrywam wywiady z fanami - z Twoją mamą i z Tobą chciałabym koniecznie porozmawiać i jakie to szczęście, że jesteście z Wrocławia :)) Wszystkiego najlepszego, drogie Panie! :) i bardzo proszę o kontakt - MonikaJaworska@radioram.pl
OdpowiedzUsuńŚwietny blog!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuń35 year-old Financial Analyst Emma Prawle, hailing from Dolbeau enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Astronomy. Took a trip to Al Qal'a of Beni Hammad and drives a RX. sposob na tych gosci
OdpowiedzUsuń