„Przywitanie wiosny” na Wyspie
Słodowej zmieniło nazwę na „Pożegnanie zimy”. „Wiosna Reggae” w klubie Łykend
również miała więcej wspólnego z zimą, niż wiosną. Zazwyczaj nie zwalam
znikomej frekwencji na pogodę (a raczej niepogodę), bo sądzę, że kto chce
dotrzeć na koncert, ten dotrze, choćby się waliło i paliło. Jednak tym razem
również ja dałam za wygraną, i uczestniczyłam tylko w pierwszym dniu Wiosny Reggae.
Koncerty miały się rozpocząć o
20, więc przychodząc do klubu o 20.15 byłam pewna, że zabraknie dla mnie
miejsca przy stoliku. Nic z tych rzeczy, zastanawiałam się przez chwilę, czy
pomyliłam datę i godzinę, bo klub świecił pustkami. Lekko zmarznięta (wiosno,
gdzie jesteś?!) sączyłam piwo, zastanawiając się, czy większą klapą były
koncerty na Słodowej zasypanej śniegiem, czy wiosna reggae w klubie, do którego
nikt nie przyjdzie.
Humor się poprawił, kiedy zaczęli
grać chłopaki z wrocławskiego Salut! Sound System. Młodzi i zdolni, coraz
częściej występujący na imprezach reggae w mieście. Teksty mają niezbyt
wyszukane („Wiem że ostatnio było tak wspaniale, więc zróbmy to jeszcze raz”),
ale ich radość i energia, nawet przy pustym parkiecie, ociepliła klimat. Do
rozkręcenia imprezy w sam raz!
Ciekawił mnie projekt Mixtura,
łączący hip hop i dancehall z mocną dawką elektroniki. Przy mikrofonie
Grizzlee, znany m.in. z EastWest Rockers. Już na początku zapowiedział, że
jeśli ktoś spodziewa się reggae, to go nie dostanie. Nie wiem jak inni, ale ja
w kilku utworach słyszałam jednak reggae. Brzmią bardzo nowocześnie, jednak
nadmiar elektroniki po pewnym czasie zaczął drażnić uszy. Na szczęście przybyło
trochę ludzi, robiło się coraz sympatyczniej. Bardzo wierzyłam w ludzi, aby
trochę się rozruszali, bo przecież za chwilę miał grać Habakuk.
Do tego zespołu mam szczególny
sentyment, od kiedy w 2004 roku usłyszałam „Rozczochrany łeb”. Chyba właśnie
tamtego lata zaczęłam słuchać reggae :) Istnieją już ponad 20 lat, więc mają
niezły staż na polskiej scenie reggae, są rozpoznawalni, chociaż w natłoku
nowych zespołów od pewnego czasu pozostają w cieniu młodszych kolegów po fachu.
A jednak, mimo zaledwie garstki osób pod sceną, wokalista Broda „przyniósł
dobre wieści” i rozbujał publiczność. Fani kilkakrotnie domagali się utworu
„Dread” z wydanej w 2011 roku płyty „Sztuka ulotna”. Szkoda, że się nie
doczekaliśmy, to jeden z najlepszych według mnie kawałków z płyty. Koncert był
równomierny, bez jakichś specjalnych szaleństw, chociaż w pewnym momencie utworzył
się wężyk pod sceną, co wyglądało dość zabawnie, patrząc na niewielką ilość
osób. Na bis muzycy zafundowali prawdziwą bombę energetyczną. Hity
„Rozczochrany łeb” i „Rasta trans” przywitały wiosnę w Łykendzie. Teraz wiosna
powinna przywitać Wrocław!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz