Okładkę „Chłopaków Anansiego” zdobi (lub, jak kto
woli, szpeci) ogromny Pan Pająk. Nie żebym przepadała za pająkami; gdybym była bogiem,
zmiotłabym je wszystkie z powierzchni ziemi. Niestety bogiem nie jestem, w
przeciwieństwie do Anansiego. Jednak nawet to niezbyt przyjemne stworzonko nie
wygrało z chęcią sięgnięcia po książkę. Żadne siły nie powinny zniechęcić kogokolwiek
do przeczytania powieści, jeśli jej autorem jest Neil Gaiman.
Lubię książki poszerzające horyzonty. Aby lepiej je
zrozumieć, trzeba posiadać wiedzę, której być może nie można nazwać ogólną. W
przypadku tej powieści jest to zaznajomienie się z mitologią afrykańską,
bogiem-żartownisiem, bogiem-oszustem, jakim był Anansi.
Oprócz tego, że
Anansi był bogiem, w powieści Neila Gaimana był także ojcem Grubego
Charliego. A Gruby Charlie? To
facet, który całe dnie mógłby nucić „Why does it always rain on me?” Travisa. Jest
gruby, pracuje w korporacji, narzeczona konsekwentnie odmawia seksu przed
ślubem, przyszła teściowa nienawidzi go, a za swojego ojca musiał się
wielokrotnie wstydzić. Nawet kiedy ojciec umarł, nie dał Grubemu Charliemu
spokoju. Zaczął się przewracać w grobie, i zarazem przewracać życie Charliego
do góry nogami. Gruby Charlie ma w sobie też coś z Forresta Gumpa – spotykają
go niezwykłe przygody, mimo że jest ostatnią osobą, która mogłaby przypuszczać,
że stanie się rozpoznawalna na wyspie Saint Andrews jako „człowiek z limonką”.
Czasem chciałoby się za nim zawołać „Run, Charlie, run!”.
To nie jest zwykła powieść. To nie jest zwykła
fantastyka, powieść mitologiczna, thriller czy romans. Niby jest trup, ale sam
nie do końca zdający sobie sprawę z tego, że nie żyje. Niby jest groza
więziennych krat, ale są też występy karaoke. Niby jest narzeczeństwo, ale… ale
przekonajcie się sami, jakie ale. Nie potrafię jednoznacznie zaszufladkować
genialnych „Chłopaków Anansiego”. Chylę czoła przed wyobraźnią Neila Gaimana. Kolejna
książka jego autorstwa utwierdza mnie w przekonaniu, że Gaiman jest pisarzem
poza jakąkolwiek kategorią. Jego pisarstwo to dla mnie osobne zjawisko!
Niebywale inteligentny facet, po przeczytaniu „Chłopaków Anansiego” wnioskuję,
że znający się na muzyce, a dzięki swojej dowcipności zapewniający czytelnikom
niepowstrzymane ataki śmiechu.
W powieści jest taki fragment: „Nic się nie działo.
Wciąż nic się nie działo. Kolejne Nic. Powrót Niczego. Syn Niczego. Nic
kontratakuje. Nic, Abbot i Costello spotykają Wilkołaka…”. Parafrazując, zachęcam
do przeczytania „Chłopaków Anansiego” słowami: Wszystko. W tej książce dzieje
się Wszystko. Matka Wszystkiego. Requiem dla Wszystkiego. Wszystko, czyli tam i
z powrotem. Wszystko w temacie.
Wydawnictwo MAG, 2014
Recenzja opublikowana na DlaLejdis.pl
Za każdym razem gdy widzę tę okładkę wzdrygam się ze wstrętem, nie cierpię pająków, chociaż nie, ja się ich śmiertelnie boję... Ale to Gaiman, muszę się wiec przełamać. ;)
OdpowiedzUsuńPrzełam się, jako i ja się przełamałam i nie żałuję :)
Usuń21 year old Marketing Assistant Esta Linnock, hailing from North Vancouver enjoys watching movies like My Gun is Quick and Hooping. Took a trip to Historic Centre (Old Town) of Tallinn and drives a Navigator. zobacz tutaj teraz
OdpowiedzUsuń