wtorek, 4 grudnia 2012

Urodziny bloga. Konkurs!



Mordy moje kochane! To już rok, odkąd intensywnie chilluję! A wy razem ze mną, taką mam nadzieję. Gdyby nie wy, bloga by pewnie nie było… Tere fere kuku, co ja plotę. Byłby, ale bez tej frajdy, którą odczuwam, kiedy statystyki stopniowo rosną, i jeszcze większego zadowolenia, gdy widzę komentarze, które nie są przypadkowymi zdaniami. Daleko jeszcze do tego, aby pod moimi wpisami tworzyły się dyskusje, ale uwierzcie, że każde słowo, którym się ze mną dzielicie, jest dla mnie bardzo ważne. I to już nie jest żadne tere fere.  Dziękuję też tym, którzy czytają, nie komentując. Wszyscy jesteście super!

Urodziny bloga zbiegły się z kończącym się rokiem, więc małe podsumowanie. W ciągu tego roku przeczytałam kilka świetnych książek, kilka gniotów i kilka z tych, które się czyta po to, aby po tygodniu zapomnieć, o czym były. Ciężko mi wybrać tę, która podobała mi się najbardziej. Na pewno wrócę jeszcze kiedyś do „Służących” K. Stockett, do „Herbaciarni Madeline” D. Gee ze względu na przepisy na chlebek przyjaźni. Nadal będę czytać Szczygielskiego i Giffin. Zupełnie niespodziewanie przypadły mi też do gustu biografie.

Udało mi się uczestniczyć w wielu przepięknych koncertach. Dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili (jeśli kto ciekaw – spojrzenie w prawo na „Współpracuję”). Tutaj jeszcze trudniej niż w przypadku książek, wybrać mi jeden koncert, który mogłabym uznać za najlepszy. Niezapomnianym przeżyciem był na pewno koncert Queen i The Australian Pink Floyd Show, ale też mniejsze, klubowe występy, jak np. koncert Tarrusa Rileya we wrocławskim Alibi. Regałowisko i One Love również wspaniałe. Zauroczyłam się też w muzyce gitarowej – Jesse Cook jest cudowny. I zupełnie świeże Konfrontacje Rockowe wROCK 2012 – konkretnie Jelonek – moje muzyczne odkrycie!

Chillout Arcyszaleńczy też się w ciągu roku ewoluował. Zmieniłam nazwę, bo na wybitnie nudne „Słucham, patrzę, fascynuję się” nie mogłam już patrzeć. Początkowo miałam recenzować tylko książki. Z czasem pojawiało się coraz więcej relacji z koncertów, i tak już pozostanie.

Z okazji „urodzin” chcę Wam zaproponować konkurs. Do wygrania najnowsza powieść J. L. Wiśniewskiego napisana wspólnie z Iradą Wownenko „Miłość oraz inne dysonanse”. Nówka nie śmigana! No dobra, raz prześmigana, przeze mnie ;). Co trzeba zrobić, aby wygrać?

1. Odpowiedzieć na pytanie: w powieści Wiśniewskiego pojawia się wzmianka o wokaliście reggae. O którego artystę chodzi? Odpowiedzi szukajcie na tym blogu w recenzji książki.
2. Podzielić się ze mną muzyką: proszę o nazwę zespołu, wokalisty, wokalistki, tytułu piosenki, cokolwiek, co Wam ostatnio wpadło w ucho i uważacie, że jak najwięcej osób powinno tego posłuchać. Gatunek dowolny. Nie muszą być nowości.
3. Będzie mi arcymiło, jeśli polubicie moją stronę na fb, ale nie jest to warunek konieczny: http://www.facebook.com/ChilloutArcyszalenczy

Wygra osoba, której muzyczna propozycja spowoduje u mnie ciarki na rękach, wzruszenie, opadnięcie szczęki i kilka innych przypadłości :)

Nie trzeba posiadać bloga, aby wziąć udział w konkursie. Odpowiedzi wpisujcie w komentarzach pod tym postem. Czas do 10 grudnia do 23:59. Wyniki 11 grudnia. Pozwolę sobie wstrzymać konkurs, jeśli zainteresowanie będzie znikome (mniej niż 4 osoby). Ale chyba warto wziąć udział? :)

WYNIKI KONKURSU!

Szaleńczo dziękuję za udział w konkursie! Chciałam, żeby wzięło udział jak najwięcej osób, a okazuje się, że nawet przy kilku muzycznych propozycjach miałam problem z wyborem najlepszej.

Gdybym była bardzo sentymentalna, wybrałabym System of a Down. Do tego zespołu zawsze chętnie wracam już od gimnazjum, czyli prawie 10 lat.
Gdyby jedynym kryterium było zaskoczenie, wybrałabym utwór z „Hobbita”. Zaskoczył mnie nie tylko wokal, ale też to, że piosenka tak szybko i nagle się skończyła.
Gdybym miała wybrać „największego”, byłby to Frank Sinatra.
A „stara” Madonna to jedyna Madonna, jaką muzycznie akceptuję.

Jednak utwór, który wywołał u mnie gęsią skórkę i chęć bliższego zapoznania się z twórczością zespołu (co od razu zrobiłam), to M83 – Outro. To jest właśnie to, na co czekałam – zamknięcie oczu i odpłynięcie gdzieś w siną dal.

Rentilka, wygrałaś. Żądza posiadania książki zmieniła się w posiadanie :) Gratuluję i proszę o kontakt (Fb/mail).


Jeśli ktoś ma wątpliwości, dlaczego akurat M83, proszę posłuchać:


 

16 komentarzy:

  1. Stooo lat, stooo lat *wyje*
    Miliona odwiedzających życzę ;D (do przyszłych urodzin, oczywiście!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos konkursu, oddam miejsce innym, bo z Wiśniewskim to tak sobie, alee jeżeli dzielić się muzyką to ja zapytam, Milczenie Owiec słyszałaś? Może trafi w Twoje gusta ;)http://www.youtube.com/watch?v=AhcVXBop2sc :)

      Usuń
    2. Dziękuję! :)Milczenia Owiec nie słyszałam. Trochę takie polskie Guano Apes? Za pierwszym przesłuchaniem nie odczułam wielkiego "wow", ale jutro może zerknę na więcej ich utworów. Dzięki :)

      Usuń
    3. Wielkiego WOW nie przewiduję, ale naprawdę przyjemnie się ich słucha, w mojej opinii ;)

      Usuń
  2. najlepszego! weny, zapału i czasu przede wszystkim!
    a pozwolisz bym nie uczestnicząc w konkursie też dopisał tu coś jutro a propos punktu drugiego? Trzeci zaraz wypełnię!

    OdpowiedzUsuń
  3. długo pewnie musiałbym pisać o muzyce z tego roku, która robiła na mnie wrażenie - sporo tego było, więc tylko jedna rzecz z tych ostatnich płyt z odtwarzacza: nowe Kim Nowak i niełatwa płyta Lao Che (szczególnie idzie wiatr)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lao Che i Kim Nowak niedługo wylądują w odtwarzaczu. Recenzje w Notatniku mnie zachęciły :)

      Usuń
  4. Więc ja na nagrodę się skuszę :)
    Odpowiedź na pytanie o wokalistę reggae to Matisyahu.
    Wczoraj, oglądając zwiastun do filmu Atlas chmur, usłyszałam całkiem fajną piosenkę, okazało się, że to M83. Zespół mi dobrze znany, którego melodyjkę słyszę, gdy ktoś do mnie dzwoni :)
    Piosenkę ze zwiastunu, którą polecam to Outro.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenkę szczególnie polecam z filmikiem do Art of Flight
      https://www.youtube.com/watch?v=6cDT2vWNOnY

      Usuń
    2. Ach, zapomiałam, targana żądzą posiadania ksiażki... Wszystkiego najlepszego :)

      Usuń
  5. 1. Matisyahu
    2. http://www.youtube.com/watch?v=eyLOw29VJIA
    Może trochę nietypowo ;) ale miłego :D

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedź na pytanie o wokalistę reggae to Matisyahu.
    Jako piosenkę polecam: https://www.youtube.com/watch?v=Eq01a0KEJ9U ("stara" Madonna najlepiej słucha się jej oglądając teledysk).
    I życzę kolejnych urodzin bloga:)
    Anonimowa: kachna1990_18@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. 1. Matisyahu.
    2. http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=wxMeu34o_jQ
    Wokalista? Chyba można go tak nazwa, ale ja chyba wolę określenie ABSOLUTNY MISTRZ! Początkowo zakochałam się w piosence "New York, New York", a potem usłyszałam "As time goes by". Teraz ciągle jest na mojej playliście i za każdym razem jestem oczarowana głosem Franka Sinatry ;) Szkoda tylko, że mało osób w moim wieku go słucha, powinni zacząć ;]
    Pozdrawiam, Klaudia ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję roku! :D Oby przyszły był jeszcze lepszy. ;3
    Chętnie wezmę udział w konkursie. ^^
    1. Wokalista reggae to Matisyahu.
    2. http://w707.wrzuta.pl/audio/2moEFYzyz2p/the_hobbit_an_unexpected_journey_trailer_song_misty_mountains_cold
    Nie wiem, czy się liczy, ponieważ to piosenka z filmu, ale mną całkowicie zawładnęła i słucham jej w kółko, ciarki mam dosłownie. :3
    3. Fanpage polubiłam. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojjj, dziękuję bardzo. Strasznie się cieszę, że zaraziłam kogoś moją sympatią do tego zespołu :)

    OdpowiedzUsuń