źródło: filmweb.pl |
Dzisiaj o filmie, z którego krzyczy przesłanie: co twoje, to i moje; co moje, to nie ruszaj!
W porównaniu z innymi filmami Tima Burtona, np.
„Edwardem Nożycorękim”, „Sokiem z żuka” czy „Sweeneyem Toddem”, „Wielkie oczy”
to film dużo subtelniejszy i nieposiadający tak wielu „burtonowych” cech
charakterystycznych. Nie zobaczymy w nim także tak często pojawiających się w
filmach reżysera aktorów: Heleny Bonham Carter i Johnny'ego Deppa.
W „Wielkich oczach” pierwsze skrzypce gra
Christoph Waltz, wcielający się w rolę Waltera Keane - podstępnego krętacza o
niespełnionych ambicjach artystycznych, potrafiącego zrobić wiele, aby ludzie
uwierzyli w jego talent i wielbili go. I choć jest to oparta na faktach
biograficzna opowieść o twórczości stojącej w cieniu Waltera żony – Margaret
Keane – to jednak właśnie Walter, tak w życiu, jak i w filmie, przyćmił dość
nijaką Margaret.
źródło: keane-eyes.com |
Margaret Keane w domowym zaciszu tworzyła obrazy
smutnych dzieci posiadających nienaturalnie wielkie oczy. Na pierwszy rzut oka
widać, że były to prace bardzo kobiece, zresztą w kilku scenach w filmie jest
to podkreślane. Mimo to bardzo łatwo pozwoliła przypisać ich autorstwo swojemu
mężowi. Amy Adams gra więc kobietę bardzo uległą, naiwną, troszkę nijaką, przez
co rola Christopha Waltza jeszcze bardziej wysuwa się na pierwszy plan. Według
mnie jego postać jest aż nadto przerysowana. Widz od samego początku wie, że
Walter Keane jest oszustem i tyranem, który opanował do perfekcji manipulację
swoją żoną. A jednak do samego końca filmu da się zliczyć wiele scen, przypominających
odbiorcy o charakterze tego bohatera,
choćby scena obrzucania Margaret
zarobionymi „wspólnie” pieniędzmi. Po pewnym czasie takie przerysowanie
bohatera staje się irytujące. Osobiście chętnie zobaczyłabym na miejscu
Christopha Waltza innego aktora, który według mnie idealnie nadawałby się do
roli kłótliwego krętacza: Leonardo DiCaprio. Sugeruję jego nazwisko, bo chyba
nigdy nie widziałam lepiej zagranej sceny kłótni niż w filmie „Droga do
szczęścia” z DiCaprio i Kate Winslet.
Zagrałby też doskonale manipulatora i fałszerza; wspomnijmy choćby jego rolę w
„Złap mnie, jeśli potrafisz”.
Wracając do „Wielkich oczu”, fani Tima Burtona
mogą być delikatnie zawiedzeni, że nie jest to „typowy” burtonowski film. Nie
został jednak całkowicie pozbawiony tego klimatu, da się zauważyć
charakterystyczne dla tego reżysera smaczki. Uważam, że w filmie zostały
poruszone bardzo ważne kwestie – życia w toksycznym związku, uzależnienia od
drugiej osoby, życia z ciężarem kłamstwa (w końcu Margaret również brała udział
w oszustwie), konsumpcjonizmu (świat oszalał na punkcie wielkich oczu smutnych
dzieci i kobiet).
źródło: margaretkeane.com |
Mimo wyżej wspominanego przerysowania Waltera oraz
nijakości Margaret, film nadal ogląda się z przyjemnością, między innymi dzięki
oddaniu klimatu lat 60. ubiegłego wieku (kostiumy, sceneria). Nie jest to
trudny w odbiorze biograficzny dramat psychologiczny, wbijający w fotel i
skłaniający do wielogodzinnych rozmyślań nad ludzką naturą.
Polecam w wolnym czasie obejrzeć „Wielkie oczy”. Być
może z obrazów Margaret Keane bije kicz i masówka, jednak osobiście uważam, że
te dzieciaczki cieszą oko (przynajmniej moje). Niech ucieszą i Twoje!
Recenzja opublikowana na dlaLejdis.pl
Świetny post! Zapraszam do mnie na "top 5 muzycznych aplikacji na telefon" !
OdpowiedzUsuńhttp://miss-clare.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej, z zainteresowaniem przeczytałam wpis mimo, że jeszcze nie oglądałam filmu. Mnie również urzekają oczy z obrazów :) W wolnej chwili zapraszam do mnie na interpretacje tekstów anglojęzycznych utworów. (onelinetoofar.blogspot.com) Pozdro!
OdpowiedzUsuń41 year-old Statistician IV Modestia Viollet, hailing from Sault Ste. Marie enjoys watching movies like Blood River and Rappelling. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Fox. sprobuj na tej stronie
OdpowiedzUsuń