źródło: Filmweb.pl |
Lubię takie „smaczne” książki. Przyznaję bez bicia, że sięgnęłam
po „Tost”, bo ujrzałam na okładce zdjęcie z ekranizacji: piękną Helenę Bonham
Carter, i mniej pięknego, ale jakże zdolnego, Freddiego Highmore’a.
W małym
Freddiem zauroczyłam się, kiedy zobaczyłam
go na kinowym ekranie w filmie
„Marzyciel” u boku Johnny’ego Deppa. Od tamtej pory wszystkie filmy z jego
udziałem, które widziałam, podobały mi się. Nawiasem mówiąc, chłopak już wcale
nie jest taki mały, ma obecnie 22 lata.
Autorem jest Nigel Slater. Nie wiedziałam, że został on
„okrzyknięty przez brytyjskie media skarbem narodowym”. Jeśli mam łączyć
gotowanie z imieniem Nigel, to prędzej przyjdzie mi do głowy Nigella Lawson niż
Nigel Slater. A tu proszę, nie przyszedł mi do głowy, ale przyszedł mi do
książki!
„Tost. Historia chłopięcego głodu” to przesączona pysznym żarełkiem
biografia dorastającego chłopca zakochanego w jedzeniu. Tytuł jest nieco
mylący, bo Nigel raczej głodny nie chodził.
Książka składa się z krótkich rozdziałów, które nazwane są
wyrafinowanie („Biszkopt królowej Wiktorii”), przyjemnie, jak np. „Truskawki ze
śmietaną” (jakże aktualne, omnomnom, smacznego!:), a nieraz wręcz obrzydliwie,
jak choćby „Kożuch z mleka” (fuuuu, przekleństwo dzieciństwa!). Zatrzymam się
na chwilę przy kożuchu. Cytat z tego krótkiego rozdzialiku, który może was zachęcić
do przeczytania książki:
„Kożuch. Już samo słowo sprawia, że przechodzą mnie
ciarki. Kożuch wygląda jak skóra po oparzeniu słonecznym albo po skaleczeniu
(…). Nazwa brzmi tak, że automatycznie kojarzy mi się z czymś włochatym,
gryzącym i śmierdzącym naftaliną. Więc z jakiej racji coś takiego pływa w moim
kakao? Albo lubisz tę cienką pomarszczoną warstwę, która formuje się na gorącym
mleku, albo jej nienawidzisz. Na ten temat nie można nie mieć zdania. To musi
być albo miłość, albo kompletna odraza”
Piąteczka, Nigel! U mnie kożuch to zdecydowanie kompletna
odraza. A jak jest u Was? Bardzo mnie ciekawi, czy ktokolwiek jest w stanie
powiedzieć, że „to musi być miłość”! :D
Chyba tylko osoba zajmująca się zawodowo gotowaniem potrafi
opisywać kożuch mleczny przez ¾ strony. Slater jest narratorem bardzo
wyluzowanym, zaczyna zdania od „więc”, pisze o jedzeniu i opisuje koleje swego
losu ot tak, jakby siedział przy piwku z kumplem i włączył mu się słowotok po
kilku kuflach (a brytyjskie piwko jak najbardziej, smaczne i sprzyjające
gadaniu). Mógłby jedynie darować sobie opisywanie kilku obrzydliwych scenek z
życia dorastającego chłopca. Mogą zrazić.
Jedna sprawa jest dla mnie kompletnie nie do zaakceptowania.
Pierwszy raz widzę książkę, która posiada NIEWIDZIALNY SPIS TREŚCI. Czyli po
prostu go nie ma. Nie wiem czyja to sprawka, niedopatrzenie bądź świadoma
decyzja, ale przepraszam bardzo, jak mam teraz znaleźć rozdział o grillowanym
grejpfrucie wśród prawie 300 stron?
Książka nie wywołała we mnie większych emocji, nie jest zła,
ale mam nadzieję, że film bardziej przypadnie mi do gustu, bardzo chcę go
wreszcie obejrzeć. Jeśli ktoś z was oglądał, proszę o podzielenie się opinią.
Z serii takich książek - smacznych kąsków, polecam
„Herbaciarnię Madeline” Darien Gee, „Jak znaleźć przepis na szczęście” Barbary
O’Neal, i nade wszystko „Gotuj z Julią. Niezbędne przepisy i porady mistrzyni
kuchni” Julii Child!
Nigel Slater robi tosty:
A tu trailer ekranizacji:
Helena Bonham Carter! Freddie Highmore!
Wydawnictwo Carta Blanca, 2011
Wydawnictwo Carta Blanca, 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz