Są filmy, na które trzeba wybrać się do kina, i te, których
premierę kinową można odpuścić, uskutecznić piractwo albo poczekać na premierę
telewizyjną. Jak tylko przeczytałam w prasie o "Whiplash", od razu na
drugi dzień poszłam do kina. Musiałam zobaczyć ten film, nie było innej
możliwości. I wiecie co? Z chęcią wybiorę się na "Whiplash" drugi
raz. Jestem pewna, że na dużym ekranie, z dobrą jakością dźwięku, tego rodzaju
produkcję ogląda się dużo lepiej, niż na laptopie. Poza tym, nie ściągam filmów.
Czy film o nauczycielu jazzu i jego uczniu może się spodobać
osobie, która o jazzie nie ma pojęcia (czyli mnie)? Może. Według mnie ten film
jest fenomenalny. To bardzo wyświechtane słowo, ale chętnie je powtórzę:
fenomenalny! I chyba pierwszy film muzyczny, który trzyma w napięciu jak film
akcji. Nie ma w nim żadnej płytkiej wesołości. Jest praca, manipulacja,
okrucieństwo, bezczelność, pot, krew i łzy.
J.K. Simmons, czyli filmowy Fletcher, surowy nauczyciel
grupy, świetnie oddaje emocje: zawziętość, chamstwo wobec podopiecznych, plucie
jadem, drwienie i kolokwialnie mówiąc, gnojenie swoich uczniów.
Grający ucznia Fletchera Miles Teller również jest tak
autentyczny, że płakać mi się chciało, kiedy patrzyłam na jego łzy i wysiłek,
jaki wiązał się z odegraniem roli Andrew. Pomijam fakt, że gdyby przyszło mi
usiąść za zestawem perkusyjnym, powiedziałabym sobie "Nie mam pojęcia, co
tu robię. Zbieram się stąd". Szczególnie gdybym od nauczyciela usłyszała,
że jestem ciotą, oberwałabym w twarz albo ledwo uchyliłabym się przed lecącym w
moją stronę krzesłem. A Teller nie dość, że pokazuje niezwykłe, jak sądzę,
umiejętności muzyczne, to jeszcze jako postać filmowa potrafi przeobrazić się z
nieśmiałego, wycofanego chłopca w świadomego swego talentu muzyka.
Czytałam gdzieś, że podczas nagrywania jednej ze scen
aktorzy-perkusiści byli już bardzo wykończeni i wyzywali reżysera (Damien
Chazelle), od wariatów - tyle wysiłku wymagała owa scena. Jeśli pójdziecie do
kina (albo już byliście), to na pewno doskonale rozpoznacie, o którą scenę
chodzi. Tym bardziej zarówno Tellerowi, jak i pozostałym aktorom należą się
oklaski, a do J.K. Simmonsa powinien powędrować ślicznie wyrzeźbiony Oscar.
Pracuję w bibliotece. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie,
kiedy na półce z działem "Ortopedia" znalazłam książkę
"Whiplash. Metoda badania i terapii ukierunkowana na pacjenta". Długo
zastanawiałam się, czy ma to jakiś związek z filmem, i oczywiście doszukałam
się różnych powiązań, które pewnie i ktoś z Was dostrzeże.
Chętnie poczytam Wasze opinie na temat filmu! A kto jeszcze
nie był w kinie, to szybciej, szybciej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz