O autorce

Zasłuchana w melodie. Studentka, słuchaczka, czytelniczka, obserwatorka. Piszę, żeby pamiętać. Gdzie byłam, co czytałam, czego słuchałam. Jeśli przy okazji komuś się spodoba i posłucha polecanego zespołu bądź przeczyta książkę, będzie super.

Od maleńkości ukochałam sobie muzykę. Początkowo słuchałam jej w ramach kołysanek (według moich rodziców Led Zeppelin było dużo lepsze niż "Aaa, kotki dwa"). Słuchałam na dobranoc Elvisa Presleya, w błogiej nieświadomości, że Elvis Pelvis już od dawna nie żyje. Dowiedziawszy się o tym jako sześciolatka, wpadłam w histerię. "Dlaczego płaczesz córuś? - Bo Elvis umarł!" Tak było!

W ciągu mojego krótkiego życia (chociaż to już 23 lata, a ja nadal nie zdobyłam świata!) przechodziłam różne muzyczne fascynacje. Ważniejszym momentem było pojawienie się w moim życiu zespołu Hey (1995 r.), którego kasetę włączałam na odtwarzaczu o wdzięcznej nazwie "Hania", kiedy tylko wracałam z przedszkola.

Moją ulubioną kasetą video było nagranie z koncertu Aerosmith, zaraz obok koncertu Kelly Family... Tak, nie mogło ich zabraknąć w mojej muzycznej edukacji. Spokojnie sobie żyłam, słuchając starego rocka, aż w wieku 14 lat usłyszałam Boba Marleya. I się zaczęło! Zielony, żółty, czerwony, reggae, reggae, reggae, chorobliwa młodzieńcza fascynacja, chociaż nawet nie wiedziałam, czym jest Rastafari. Później nastoletni bunt, Alice in Chains, płacz i depresja.

Dorosłam. Kocham muzykę. Hey wciąż, Bob Marley wciąż, Alice in Chains wciąż. I dużo, dużo więcej!


Dzięki "Ani z Zielonego Wzgórza" ukochałam sobie także książkę. Do książek L. M. Montgomery mam taki sentyment, że zajmują osobną półkę w moim pokoju, są otoczone chwałą, bez ani grama kurzu. 

Cenię autorów, którzy są pozbawieni zahamowań i skrupułów. "Kocia kołyska" Vonneguta jest dla mnie mistrzostwem, a Marcin Szczygielski jednym z najlepszych polskich autorów. Czytam biografie muzyków. Lektura ma wywoływać emocje, jednak jeśli czuję się niewzruszona, nie odkładam jej na bok, bo a nuż coś się jeszcze w niej wydarzy.


Dziękuję za każdy komentarz.Kontakt: han.kwasna@gmail.com

3 komentarze:

  1. Szkoda ze nie byłaś na koncercie UK "Night after night" w krakowskim "Studio" na Budryka. To był koncert absolutny. Jeszcze do dzisiaj ciarki łażą mi po grzbiecie jak sobie go wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  2. no i co z tą recenzją 2 płyty 100% po polsku? może te recenzje są tyle warte co obietnice??? blog umarł śmiercią naturalną,....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi ANONIMOWY, nie zapomniałam o recenzji "100 % po polsku", wszystko w swoim czasie. Nie wiem, co masz na myśli pisząc, że blog umarł śmiercią naturalną - oprócz tej jednej recenzji, na którą czekasz (bardzo mi miło z tego powodu), miałam ochotę napisać o stu innych rzeczach, bo przeczytałam kilka fajnych książek, byłam na kilku świetnych koncertach, których zrelacjonowanie tutaj uznałam za ważniejsze (dla mnie), niż pisanie o wyżej wymienionej płycie. Blog nie umarł. Piszę, publikuję, żyję :) A chęć zrecenzowania "100 % po polsku" wciąż jest aktualna i recenzja pojawi się na pewno. "może te recenzje są tyle warte co obietnice?", może... A może nie? ;) Pozdrawiam!

      Usuń