piątek, 1 marca 2013

Reggae Live Shows: Michael Rose, Ras Luta & Riddim Band, Jahmmi Youth, klub Alibi, 25.02.2013.

Pierwszy koncert z serii Reggae Live Shows w tym roku uważam za udany! Jeśli następne będą trzymały taki poziom i frekwencję, to mniemam, że 2013 będzie lepszy niż rok poprzedni, i że kluby nie będą świeciły pustkami, jak było np. na koncercie IJahmana Levi w Alibi w zeszłym roku. Obiecujący start!

Jako pierwszy zaprezentował się Jahmmi Youth. Bułgarskiego reggae jeszcze nie słyszałam, ale po jego występie wnioskuję, że jamajska muzyka w Bułgarii ma się dobrze. Wokalnie wspierała go Bibi Youth, mała kobietka o wielkim głosie. Niestety w którymś momencie jej mikrofon przestał działać i bezradnie rozłożyła ręce, ale usterka została szybko naprawiona. Jahmmi Youth w swojej twórczości do klasycznego reggae przemyca hip-hop, da się zauważyć inspiracje np. Damianem Marleyem. Muzyka świetna, a mimo to publika nie dopisała. Pod sceną cztery osoby, mimo licznych nawoływań wokalisty większość siedziała przy barze i stolikach. Trochę to przykre, chociaż Jahmmi Youth wciąż się uśmiechał, skakał po scenie, mówił, że cieszy się z występu w Polsce. Dopiero utwór „Wha do dem”, bardzo energetyczny i skłaniający do skakania zwabił trochę więcej słuchaczy, ale kiedy mówimy o około dziesięciu osobach na parkiecie, to… w zasadzie nie ma o czym mówić. Może dobrym pomysłem byłaby zmiana kolejności artystów: Ras Luta na początek, potem Jahmmi Youth i na końcu Michael Rose. Wtedy osoby, których w mgnieniu oka znacznie przybyło pod sceną kiedy pojawił się Ras Luta, być może zostałyby na miejscach podczas występu bułgarskiego artysty.

Ale tego wieczoru chyba wszyscy przygotowali się na koncert Ras Luty. Ile to było sekund, może piętnaście? Tylko tyle wystarczyło od wyjścia Luty na scenę, aby pod nią zrobiło się tłoczno. Jednak zanim wyszedł wokalista, jego zespół Riddim Band zaczął już grać, a przy mikrofonach ustawiły się dziewczyny z I Grades – chyba najbardziej znane i utalentowane chórzystki reggae w Polsce, a może i za granicą, bo koncertują m.in. z Michaelem Rose. Gdybym nie wiedziała, jaką muzykę tworzy Ras Luta, pomyślałabym, że właśnie szykuje się jakiś koncert rockowy. Było mocno i głośno, ale chyba nie bez powodu – wychował się na muzyce punkowej. Luta przyciąga uwagę. Dready sięgające już chyba do kolan, imponujący wzrost, kraciasta koszula, pełny luz i porządne reggae – oto i on! Śpiewał utwory z najnowszej płyty „Uratuj siebie”, która będzie miała premierę w marcu, ale starszych też nie zabrakło. „Znowu nie mam hajsu, o co za pech, w kielni pajęczyny a w portfelu rośnie mech” – który student tego nie zna? Rozbujaliśmy się, a po końcówce równie rockowej jak początek występu, Luta niestety nie bisował, co jest zrozumiałe, bo nikt go do tego nie namawiał…

Mykal Rose. Black Uhuru. Reggae, dancehall. Znak rozpoznawczy: ciemne okulary i rastaczapka. Myślę, że zadowolił miłośników powolnego kołysania, jak i tych nastawionych na skakanie. Jego maniera śpiewania na dłuższą metę nie do końca mi odpowiada, ale właśnie dzięki niej jest jedyny w swoim rodzaju. Pozytywnie zaskoczyła mnie publiczność, która krzyczała tak, że w uszach brzęczało. W dodatku było nas całkiem sporo. Zdziwiło mnie to, ponieważ nie tak dawno organizatorzy informowali na Facebooku, że zastanawiają się nad odwołaniem koncertu z powodu niskiej sprzedaży biletów. Może pomogły „odezwy” internautów, abyśmy nauczyli się tekstów piosenek, bo wiadomo, że sukces koncertu w dużej mierze zależy od interakcji artysty ze słuchaczami. A może podziałała po prostu sama muzyka na żywo i charyzma Michaela. Wspólnie zaśpiewane „Guess Who’s Coming to Dinner”, okrzyki „Kiedy ja mówię Michael, wy mówicie Rose!” itd. sprawiły, że koncert skończył się dużo później, niż planowano. Dziewczyny z I Grades jeżdżą teraz z Mykalem po świecie. W pewnym momencie zauważyłam, że zaczęły się częściej uśmiechać, zupełnie jakby odetchnęły z ulgą, że grając „u siebie”, widzą uradowaną publikę i pomagają stworzyć świetny koncert. A może mi się tylko wydawało. Tak czy inaczej, podziwiam I Grades – ich ruchy na scenie są idealnie zsynchronizowane, są nawet takiego samego wzrostu. O talencie i urodzie chyba nie muszę wspominać ;)

Recenzja opublikowana na WSA.org.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz