źródło: www.conrada11.pl |
Przeczytałam jakiś czas temu
„Drzwi do piekła”, najnowszą książkę Marii Nurowskiej (recenzja tutaj). Jej
tematyka nie była ani łatwa, ani przyjemna, jednak coś mnie tknęło, aby
zapoznać się z wcześniejszą twórczością autorki. Sprawę ułatwił fakt, że na
regale u brata w pokoju znalazłam powieść „Hiszpańskie oczy”. Stan książki
wskazywał na jej zupełne zaczytanie (połowa kartek powyrywana, niezdarnie
posklejana taśmą klejącą, zagięte rogi, pożółkły papier, ziarenka piasku między
stronami, no i rok wydania – 1990); zdecydowanie, ta książka ma swoją historię.
- Mamo, czytałaś to?
- Tak… Oj, Nurowska pisze ciężkie
książki, takie smętne…
Mój ojciec zapewne skomentowałby
wybór lektury słowami „Lubisz się katować? Musisz się katować?” – tak zwykł
mawiać, kiedy oglądałam w TV programy traktujące o nieszczęściu ludzkim,
chorobach etc. Może lubię. Może czasem
potrzebuję.
Anna: nieco zapomniana aktorka w
średnim wieku, piękna kobieta, której lata młodości przypadły na czas wojny. Anna ma córkę Ewę. Córkę, której
nie chciała (ciąża była wynikiem gwałtu), do której przez długi czas czuła wstręt.
Nie nazywała jej swoim dzieckiem.
Ewa: około dwudziestoletnia bulimiczka,
zero w niej kobiecości, sama skóra i kości. Razem z Anną chodzą na terapię do
psychologa. Jej relacje z matką ograniczają się do kłótni, płaczu, bezsilności
i pogardy, a jednocześnie chęci pomocy sobie nawzajem. Ewa ma syna Antka. Syna, którego
nie chciała mieć, do którego przez długi czas czuła wstręt… Historia lubi się
powtarzać. Ponoć kocha swojego synka. A nie jest w stanie go przytulić.
Antek: mniej niż 5 lat, do babci
mówi „mamo”, wiecznie rozdarty między mieszkaniem z Ewą, która po naćpaniu się
lekami nie jest w stanie się nim opiekować i podrzuca go do Anny, a mieszkaniem
z babcią.
Autorka opisuje skomplikowane
relacje między matką a córką. Mnóstwo tu smutku, żalu, niedostosowania do
życia, nieumiejętności kochania i akceptacji siebie, a przede wszystkim piętna
przeszłości, o której ciężko zapomnieć. Są to relacje zdecydowanie
patologiczne, które nie powinny mieć miejsca, szczególnie przy małym dziecku.
Widzimy, że historia lubi się powtarzać. Zarówno Anna, jak i Ewa urodziły
dziecko za wcześnie, nie były do tego zupełnie przygotowane. Temat przedwczesnego
macierzyństwa jest tu dobitnie przedstawiony. Tak naprawdę Ewa, dopiero
zostając babcią, ujrzała w sobie coś na kształt instynktu macierzyńskiego. Dopiero
gdy trzymała swojego wnuka w ramionach, poczuła pokłady miłości. Miłości,
której zabrakło jej w stosunku do własnej córki.
Anna nie potrafi zająć się sobą i
własnym życiem, bo cały czas pali jej się czerwona żaróweczka w głowie: czy jej
córka nie leży właśnie nieprzytomna w swoim mieszkaniu, czy znowu klęczy nad
ubikacją? Chociaż, nawet gdy znajduje już chwilę dla siebie, zupełnie nie wie,
czym się zająć. Chciałoby się rzec: problem nieodciętej pępowiny. Obie mają na
siebie nawzajem niszczący wpływ. Kobiety, oprócz tego, że nie potrafią
prawdziwie pokochać siebie nawzajem i żyć spokojnie obok siebie, mają także
trudność z odnalezieniem miłości do mężczyzny. Jeżeli już jest jakiś partner,
to ta miłość jest trudna lub zakazana.
Co mówi Anna?
Ja siedzę na ławce, mój wnuk
jeździ na rowerku, dookoła jesienne kolory podświetlone słońcem… ja siedzę na
ławce i przeżywam szczęście w czystej postaci (…) i nagle pstryk, wracamy do
domu, Ewa leży z opuchniętą twarzą. Wygląda, jakby pokąsały ją pszczoły. A to
nas obie coś pokąsało, jesteśmy zatrute jadem.
Nikt do mnie nie przychodził,
nikt mnie nie zapraszał do siebie (…), ludzie mnie nudzili. Ja nie nudziłam się
nigdy wypełniona swoim cierpieniem.
Nie znalazłam w tej powieści ani
cienia optymizmu. Kiedy już wydaje się, że będzie lepiej, „nagle pstryk”, i
wszystko idzie źle. Ale ja się lubię tak katować, może czasem potrzebuję. I
chętnie ‘pokatuję’ się, czytając kolejne książki autorki. Czy tylko ja,
czytając Marię Nurowską, odnoszę wrażenie, że musi być bardzo, bardzo smutną
kobietą? Która perfekcyjnie przenosi ten smutek na papier, sprawiając, że boli mnie
serce, kiedy poznaję bohaterów powieści?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz