niedziela, 20 maja 2012

„Hiszpańskie oczy”, Maria Nurowska, Wydawnictwo Alfa, 1990.

źródło: www.conrada11.pl

Przeczytałam jakiś czas temu „Drzwi do piekła”, najnowszą książkę Marii Nurowskiej (recenzja tutaj). Jej tematyka nie była ani łatwa, ani przyjemna, jednak coś mnie tknęło, aby zapoznać się z wcześniejszą twórczością autorki. Sprawę ułatwił fakt, że na regale u brata w pokoju znalazłam powieść „Hiszpańskie oczy”. Stan książki wskazywał na jej zupełne zaczytanie (połowa kartek powyrywana, niezdarnie posklejana taśmą klejącą, zagięte rogi, pożółkły papier, ziarenka piasku między stronami, no i rok wydania – 1990); zdecydowanie, ta książka ma swoją historię.

- Mamo, czytałaś to?
- Tak… Oj, Nurowska pisze ciężkie książki, takie smętne…

Mój ojciec zapewne skomentowałby wybór lektury słowami „Lubisz się katować? Musisz się katować?” – tak zwykł mawiać, kiedy oglądałam w TV programy traktujące o nieszczęściu ludzkim, chorobach etc. Może lubię. Może czasem potrzebuję.

Anna: nieco zapomniana aktorka w średnim wieku, piękna kobieta, której lata młodości przypadły na czas wojny. Anna ma córkę Ewę. Córkę, której nie chciała (ciąża była wynikiem gwałtu), do której przez długi czas czuła wstręt. Nie nazywała jej swoim dzieckiem.

Ewa: około dwudziestoletnia bulimiczka, zero w niej kobiecości, sama skóra i kości. Razem z Anną chodzą na terapię do psychologa. Jej relacje z matką ograniczają się do kłótni, płaczu, bezsilności i pogardy, a jednocześnie chęci pomocy sobie nawzajem. Ewa ma syna Antka. Syna, którego nie chciała mieć, do którego przez długi czas czuła wstręt… Historia lubi się powtarzać. Ponoć kocha swojego synka. A nie jest w stanie go przytulić.

Antek: mniej niż 5 lat, do babci mówi „mamo”, wiecznie rozdarty między mieszkaniem z Ewą, która po naćpaniu się lekami nie jest w stanie się nim opiekować i podrzuca go do Anny, a mieszkaniem z babcią.

Autorka opisuje skomplikowane relacje między matką a córką. Mnóstwo tu smutku, żalu, niedostosowania do życia, nieumiejętności kochania i akceptacji siebie, a przede wszystkim piętna przeszłości, o której ciężko zapomnieć. Są to relacje zdecydowanie patologiczne, które nie powinny mieć miejsca, szczególnie przy małym dziecku. Widzimy, że historia lubi się powtarzać. Zarówno Anna, jak i Ewa urodziły dziecko za wcześnie, nie były do tego zupełnie przygotowane. Temat przedwczesnego macierzyństwa jest tu dobitnie przedstawiony. Tak naprawdę Ewa, dopiero zostając babcią, ujrzała w sobie coś na kształt instynktu macierzyńskiego. Dopiero gdy trzymała swojego wnuka w ramionach, poczuła pokłady miłości. Miłości, której zabrakło jej w stosunku do własnej córki.

Anna nie potrafi zająć się sobą i własnym życiem, bo cały czas pali jej się czerwona żaróweczka w głowie: czy jej córka nie leży właśnie nieprzytomna w swoim mieszkaniu, czy znowu klęczy nad ubikacją? Chociaż, nawet gdy znajduje już chwilę dla siebie, zupełnie nie wie, czym się zająć. Chciałoby się rzec: problem nieodciętej pępowiny. Obie mają na siebie nawzajem niszczący wpływ. Kobiety, oprócz tego, że nie potrafią prawdziwie pokochać siebie nawzajem i żyć spokojnie obok siebie, mają także trudność z odnalezieniem miłości do mężczyzny. Jeżeli już jest jakiś partner, to ta miłość jest trudna lub zakazana.

Co mówi Anna?
Ja siedzę na ławce, mój wnuk jeździ na rowerku, dookoła jesienne kolory podświetlone słońcem… ja siedzę na ławce i przeżywam szczęście w czystej postaci (…) i nagle pstryk, wracamy do domu, Ewa leży z opuchniętą twarzą. Wygląda, jakby pokąsały ją pszczoły. A to nas obie coś pokąsało, jesteśmy zatrute jadem.
Nikt do mnie nie przychodził, nikt mnie nie zapraszał do siebie (…), ludzie mnie nudzili. Ja nie nudziłam się nigdy wypełniona swoim cierpieniem.

Nie znalazłam w tej powieści ani cienia optymizmu. Kiedy już wydaje się, że będzie lepiej, „nagle pstryk”, i wszystko idzie źle. Ale ja się lubię tak katować, może czasem potrzebuję. I chętnie ‘pokatuję’ się, czytając kolejne książki autorki. Czy tylko ja, czytając Marię Nurowską, odnoszę wrażenie, że musi być bardzo, bardzo smutną kobietą? Która perfekcyjnie przenosi ten smutek na papier, sprawiając, że boli mnie serce, kiedy poznaję bohaterów powieści?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz