Witaj w Avalon, niewielkim
miasteczku, które przyciąga swoim urokiem przejeżdżających obok turystów. W
miasteczku, w którym losy mieszkańców splotą się z powodu… zakwasu chlebowego.
Mała
Gracie, córka Julii i Marka, znajduje na progu domu torebkę z dziwnie
wyglądającą substancją. Jak się okazuje, jest to zaczyn chleba przyjaźni amiszów. Za namową córki Julia piecze chleb, a
pozostałą część zakwasu przekazuje dalej. I tak chleb przyjaźni zaczyna krążyć
po mieście, tworząc łańcuszek, a czytelnik, oprócz kuchennych rewolucji
mieszkańców poznaje trzy kobiety, które jako jedne z pierwszych dostały w prezencie
torebkę zakwasu.
Pierwszą
z nich jest wspomniana wyżej Julia. Ma kochającego męża i fantastyczną
córeczkę, jednak wydarzenie sprzed kilku lat sprawiło, że Julia i Mark bardzo
oddalili się od siebie. Nie rozmawiają ze sobą, nie mają wspólnej sypialni,
właściwie w ciągu kilku lat stali się sobie obcy, mimo że łączyła ich wspólna
strata i cierpienie. Ich syn Josh zmarł po ukąszeniu osy. Od tej pory Julia nie
pracuje, a przeżycie każdego kolejnego dnia jest dla niej wyzwaniem. Samo
wyjście z domu i zrobienie zakupów jest ponad jej siły, nie wspominając o nałożeniu
makijażu i ułożeniu fryzury. Na dodatek za śmierć Josha wini swoją siostrę,
Livvy, która opiekowała się chłopcem, kiedy zdarzył się nieszczęśliwy wypadek.
Sytuacja zdecydowanie patologiczna, zamiast wspierać się wzajemnie, Mark i
Julia zamknęli się w swoich własnych skorupach i żyją osobno.
Hannah
de Brisay to piękna, 28-letnia Azjatka. Jest znaną wiolonczelistką, jednak po
przeprowadzce do Avalon nie gra już koncertów. Jej małżeństwo z Philippem
właśnie przechodzi kryzys. Jako muzyk, Philippe często jest w trasie
koncertowej, rzadko przebywa w domu.
I
wreszcie Madeline, założycielka tytułowej, słabo prosperującej i mało znanej
(do czasu) Herbaciarni Madeline, a
zarazem jej jedyna pracownica (do czasu). Stanowcza, starsza pani emanująca
ciepłem i dobrocią, znakomita kucharka i fanka każdego rodzaju herbaty.
Herbaciarnia
to miejsce pachnące domowymi wypiekami i
imbirową herbatą. Właśnie tutaj poznają się Julia, Hannah i Madeline,
kobiety, które tak naprawdę w Avalon nie mają nikogo i są spragnione kontaktu z
drugim człowiekiem. Już przy pierwszym ich spotkaniu przy herbacie rodzi się
niesamowita więź. Łzy w oczach, niepewne uśmiechy, przestraszone spojrzenia.
Nie muszą dużo mówić, żeby wiedzieć, że każda z nich ma do opowiedzenia
historię swojego życia, otworzenie się to tylko kwestia czasu.
Przyjaźń
to lata zaufania. W tej powieści relacja między kobietami rodzi się bardzo
szybko, może dlatego, że wszystkie są po przejściach, co sprawia, że tak dobrze
się rozumieją i są spragnione rozmów przy ciasteczku i herbacie. Jest to może
trochę naiwne koloryzowanie rzeczywistości, ale opisane z takim ciepłem i
optymizmem, że czytając, kilka razy się wzruszyłam. Bo dzięki tej przyjaźni
kobiety wreszcie zaczynają żyć, podejmować długo odwlekane decyzje i zwyczajnie
cieszą się ze wspólnych spotkań. Powieść bardzo pokrzepiająca, nie będzie
spoilerem ujawnienie, że pod koniec książki kobiety zaczną żyć na nowo, a
wszystko ułoży się na tyle dobrze, że będą z nadzieją i uśmiechem patrzyły w
przyszłość. Inaczej przecież być nie może, już sama obietnica na okładce („Solidna dawka optymizmu w uroczej oprawie!”)
zwiastuje, że te kobiety, znajdujące się na życiowym zakręcie, nie będą płakać
i marudzić przy tej herbacie do końca opowieści. Zakręty zaczną się prostować,
a one same muszą się w końcu uśmiechnąć do życia, a życie do nich.
Jednak
Julia, Hannah i Madeline nie są jedynymi bohaterkami książki. Są rozdziały, w
których poznajemy innych mieszkańców i
ich przygodę z chlebem przyjaźni amiszów. Tymi opowiastkami autorka
chciała ukazać, jak wielką skalę przybrała akcja dzielenia się torebkami z zakwasem
w Avalon.
Wspomnę,
że jest to książka, która zawiera najkrótsze rozdziały, z jakimi spotkałam się
w jakiejkolwiek powieści. Żeby do nich dotrzeć, trzeba zatopić się w tą
lekturę, uprzednio zaparzając sobie herbatę w imbryczku, i kto wie, może upiec
chleb amiszów? Znajdziesz przepisy na różne wariacje (brownie, chleb bananowy,
muffinki) na końcu książki. Ja już swój chlebek przyjaźni upiekłam, a nawet
cztery, wszystkie znakomite! Apetycznie wygląda, co? :)
Moje!: ) Toffi i czekoladowo-orzechowe. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz