środa, 7 stycznia 2015

Koncert: Janek Samołyk i Muzyka Końca Lata, 4 stycznia 2014, Wrocław, Stary Klasztor

Muzyka Końca Lata to zespół, którego słuchałam, zanim skończyło się lato! I to nie ostanie, ani nawet nie przedostatnie.

Kilka lat temu zbierałam wczesnojesienne jabłka w ogrodzie nucąc „tylko przyjdź i podaj mi ręce, zatańczymy jak, jak w tej piosence, tylko przyjdź!”. Bywały wtedy też Pustki („męczęsiękiedy męczęsiękiedy”). Słuchałam całe lato, jesień, a może i lata. Potem zapomniałam na dłuższą chwilę.



Na szczęście kilka dni temu Wroclive.pl mi przypomniało, że Muzyka Końca Lata istnieje, i że zagra w Starym Klasztorze we Wrocławiu. Oprócz MKL miał zagrać także Janek Samołyk. Wstyd, że ja z okolic Wrocławia, a nie znałam człowieka. Ale wystarczyło posłuchać jednej, drugiej i ósmej piosenki, żeby się przekonać, że muszę być na tym koncercie, bo inaczej żałowałabym i nuciła „smutno mi, dzidziu”.

Janek Samołyk i Muzyka Końca Lata zagrali 4 stycznia w Starym Klasztorze.

To był najfajniejszy koncertowy początek roku!

Przyszłam na koncert prawie spóźniona, a złapałam najlepsze miejsce (zaraz pod sceną). Byłam pozytywnie nastawiona i pierwszy raz od dawna miałam naprawdę dobry nastrój. Strasznie się cieszyłam, że po kilku latach znowu wpadłam na Muzykę Końca Lata, i chyba jeszcze bardziej się cieszyłam, że dzięki temu trafiłam też na Janka Samołyka, bo jestem spragniona nowej, dobrej, polskiej muzyki. A że z Wrocławia? No proszę ja Was, nie mam więcej pytań!:)

To był naprawdę dobry wieczór. Muzyka Końca Lata jest uroczo-big bitowo-radosno-uśmiechająco-punkowa (to ostatnie ze względu na okrzyki wokalisty i gitarzysty Bartosza Chmielewskiego: „CZADUUU!” wplecione pomiędzy częściej występujące „lalalaaaa”. Poza tym, nawet Artur Andrus jest punkowcem. No, jest. Słyszeliście kiedyś jego „Glanki i pacyfki”?

Uroczo przede wszystkim ze względu na teksty. Urocze. Ładne. Proste. Patrzcie: 

„Chłopaki… wieczorem… wracają od dziewczyn!”
„Czasem jeszcze się przyśnisz i ciężko potem z łóżka wstać”
„Z czekolady serce mam, weź je proszę na pół złam”

Ależ ja za nimi przepadam!

Big bitowo, gitarowo, wiadomo skąd – z gitar między innymi.
Radosno-uśmiechająco – z atmosfery na scenie i na widowni. Z podrygiwania wokalisty, z jego luzu scenicznego, z ciemnych okularów, z wyznań miłosnych i z „teraz będzie piosenka… następna”. Radośnie też było, kiedy przypomniała mi się Winona Ryder z „Soku z żuka”, w scenie, kiedy unosiła się nad podłogą tańcząc do „Shake Senora”. Na koncercie śpiewaliśmy wprawdzie „Shake banana”, ale było równie porywająco, a nawet bardziej!

Janek Samołyk (i jego fenomenalny zespół) jest moim styczniowym odkryciem! Kilka miesięcy temu wydał płytę „Na prezent”. Nie pierwszą zresztą. Nie wiem, gdzie ja byłam, chyba po prostu za rzadko słucham Trójki, bo tam jego utwory usłyszeć można już od dawna. Cóż, nadrobiłam zaległości, muzykę Janka sobie ukochałam, i zaczynam wierzyć, że „Już nie jest jak dawniej, jest całkiem inaczej, MOŻE I LEPIEJ”, z naciskiem na „lepiej”.

Muzyka to gdzieś na granicy poezji śpiewanej i rockowego grania. Przebojowe „Złe czasy”, melancholijna „Samotność jest jak C i F”, wpadający w ucho „Problem z wiernością”… Trochę trudno mi jednoznacznie określić, z czym właściwie mamy do czynienia, bo kiedy już myślę, że to w większości poezja śpiewana, to trach, przypominam sobie utwór „Fan Elvisa” i myślę – no way, nie ma szufladkowania. I dobrze! Nie ma co gadać, posłuchajcie sami: 


Mówiąc nawiasem (i niewyraźnie) na początku koncertu miałam wrażenie, że pierwsze skrzypce w zespole (dosłownie i w przenośni) gra Patrycja Stefanowska. Co za kobieta! Skrzypce, gitara, śpiew, tamburyn, co tylko! Do tej pory uważałam, że z tamburynem dobrze wygląda tylko Ian Gillan z Deep Purple. Teraz uważam, że Ian Gillan oraz Patrycja Stefanowska. Rzeczywiście, trudno oderwać od niej wzrok, niezwykle charyzmatyczna i utalentowana osoba. Czuję się taka żadna z tym swoim graniem na djembe i kilkoma opanowanymi akordami na gitarze (C i F, haha!), kiedy pomyślę, że niektórzy są znakomitymi multiinstrumentalistami. Ale to tylko przez chwilkę, bo uwielbiam na takich ludzi patrzeć i ich słuchać!

źródło: disney.wikia.com
Janek Samołyk – cudny głos, cudny uśmiech dookoła głowy. Uśmiech Janka z „Czterech pancernych” przegrywa po stokroć z uśmiechem Janka Samołyka. Przypomina mi uśmiech Fozziego z Muppet Show! Uderzające podobieństwo! Nawet ten kapelutek... 

Dobra, żarty żartami… jest 2:33 w nocy i już nie wiem co piszę, ale tak to jest, kiedy bezsenność jest i „samotność jest”.






Muzykę po prostu polecam sprawdzić, bo jak już wspomniałam, niezmiernie się cieszę z tych nowości w moich uszach, więc cieszcie się i Wy:



Załapałam się nawet na zdjęcie z Wroclive! Siedziałam na krześle, w ręce książęce, w głowie „jak fajnie, ja cię kręcę!”… 2:56, dobranoc.

źródło: www.wroclive.pl

Sprawdźcie więcej zdjęć z koncertu tutaj: Wroclive - MKL i Janek Samołyk

Wymyślę coś ładnego.






3 komentarze:

  1. Po pierwsze - ślicznie wyglądasz na "załapanym" zdjęciu nooo i takaś opalona!
    Po drugie - a wiesz, a ja Janka znam! Kiedyś był chyba osobowością numeru w "Kontraście" (albo coś obok), bo w pracy go oglądałyśmy i słuchałyśmy i urzekło nas jego "bitelsowe" ruszanie głową w teledysku do Złych czasów :D
    I może przez ten teledysk piosenka podoba mi się średnio, ale "Na prezent" już bardzo! Przypomina mi trochę mój ukochany SDM, chyba przez te skrzypce? Nie wiem. W każdym razie - dobry Janek nie jest zły. ;)
    Doooobra, koniec, bo Ci tutaj nasmaruję komentarz dłuższy od notki. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Cały czas czytam jego nazwisko Smakołyk...

      Usuń
    2. Po pierwsze - dziękuję!

      Po drugie - dobry Janek nie jest zły, jak każdy Smakołyk! :)

      Usuń