Niby jestem humanistką, ale za historią nie przepadam. Jednocześnie twierdzę, że jakieś ogólne pojęcie o niej trzeba
mieć. Jak mówił Marcus
Garvey, „A people without the knowledge of their past history, origin and
culture is like a tree without roots”.
Dlaczego zatem sięgnęłam po książkę, która w podtytule ma
słowa „historia” oraz „II wojna światowa”? Czytałam o tej książce w "Wysokich Obcasach". A że "WO" często poruszają interesujące mnie tematy, pomyślałam, że ta publikacja również
do nich należy.
Denise Kiernan, autorka tej wciągającej opowieści o
kobietach zaangażowanych w powstanie bomby atomowej, to pisarka i dziennikarka
publikująca między innymi w „The New York Times”. Jest też osobą, dzięki której
chyba zacznę częściej sięgać po literaturę non-fiction. Bo „Dziewczyny Atomowe”
są niewiarygodne.
Wyobraź sobie, że któregoś dnia ktoś każe ci się wyprowadzić
z domu, który następnie zostanie zburzony, by na jego terenie wybudowano placówkę mającą służyć tajemniczemu przedsięwzięciu. Wyobraź sobie, że ktoś
oferuje ci duże pieniądze i pewną pracę, pod warunkiem, że z nikim nie
podzielisz się informacją, na czym twoja praca polega, i sam nie będziesz
dopytywał, jaki jest ostateczny cel twojego wysiłku. Buzia na kłódkę. Cicho
sza. O pracy nie porozmawiasz nawet z mężem czy z przyjaciółką, która pracuje
nad czymś równie ważnym i równie tajemniczym. Zachętą – oprócz sporych
zarobków – jest zapewnienie, że dzięki twojej pracy wojna światowa szybko się
skończy.
Denise Kiernan opisała losy kilku kobiet z Oak Ridge –
miasta zamieszkanego przez osoby zatrudnione przy tworzeniu Projektu. Każda z
nich przyjechała tu „za pracą”, rozpoczynając nowy etap w życiu, często z dala
od swoich rodzin. Warunki w jakich żyły, atmosfera tajemniczości, zagadki,
zamknięcie, zakaz wstępu bez odpowiednich przepustek, brak możliwości rozmowy
na temat pracy – to wszystko sprawia, że tę opowieść non-fiction czyta się jak
jakieś science-fiction. Niebywałe, że ludzie żyjący w takiej niewiedzy,
zwyczajnie nie sfiksowali, mówiąc kolokwialnie. Choć psychiatra był stale
obecny w tym tworze zwanym Oak Ridge. Zamiast tego zaczęły nawiązywać się
przyjaźnie, miłości… i rozchodziły się coraz to nowe plotki.
„Mieszkańcy Oak Ridge zdołali dochować najbardziej
zdumiewającej tajemnicy w dziejach świata” (s. 331).
Ta tajemnica w ostatnich dniach zawładnęła moimi myślami.
Losy Celii, Toni czy Kattie nie wyróżniały się niczym szczególnym – praca, sen,
trochę rozrywki. Wystarczy jednak dodać do ich życiorysu jedno słowo – Gadżet,
aby ich historie nabrały rumieńców. Ukłony w stronę autorki, która tak
dawkowała wątki dotyczące kobiet, procesów chemicznych i spraw politycznych, że
nawet mnie – osobie, która w liceum była wiecznie zagrożona z fizyki i chemii,
i która w politykę mieszać się nie lubi – książkę czytało się z nieustającym
zaciekawieniem. Niewiarygodna i wiarygodna jednocześnie historia, o czym
świadczy mnogość przypisów i osób, które pomagały w powstaniu książki.
Jeśli lubisz dobrą, ale nietypową muzykę – zapraszam Cię na fanpage i stronę internetową zespołu grającego muzykę celtycką – Shannon, https://www.facebook.com/shannonbandpoland
OdpowiedzUsuń