środa, 24 kwietnia 2013

Koncert: Kozmic Blues – Natalia Przybysz śpiewa Janis Joplin, Alibi, 21.04.2013

źródło: www.mmwroclaw.pl

Nie jestem fanką Sistars ani Natalii i Pauliny Przybysz, wokalistek tworzących ten zespół. Ale za to bardzo, bardzo lubię muzykę Janis Joplin. Zaraz, skąd tu nagle Janis? Ano stąd, że Natu, czyli Natalia Przybysz, wzięła na warsztat twórczość legendarnej wokalistki i taki właśnie repertuar zaprezentowała kilka dni temu we wrocławskim klubie Alibi.

Natalia Przybysz jeździła po festiwalach z projektem „Kozmic Blues” już w zeszłym roku. Skoro występuje nadal – znaczy, że recenzje były pozytywne, i że Natu w repertuarze Janis Joplin została zaakceptowana zarówno przez fanów swoich, jak i fanów Janis. Przyznajcie, że trzeba mieć sporo odwagi, aby śpiewać utwory legendarnej artystki. Sporo talentu również!

Kilka lat temu cechą charakterystyczną Natalii Przybysz były krótko ścięte włosy. Obecnie jej fryzura przypomina… fryzurę Janis Joplin. Także ubiorem wokalistka nawiązywała do dzieci kwiatów – luźna bluzka, szerokie spodnie, i zwoje sznurów na szyi, które ciężko nazwać naszyjnikiem.

Nie wiedziałam, czego dokładnie się spodziewać. Zastanawiałam się, czy piosenki będą przearanżowane na R&B, czy będą nowocześniejsze, a może zupełnie inne? Przypuszczałam, że Natu „udziwni” na swój sposób przynajmniej kilka utworów.

Tymczasem wykonania Natalii Przybysz były zbliżone do znanych wszystkim wersji śpiewanych przez Janis Joplin. Może to i lepiej, bo ludzie lubią, to co znają. Wersje eksperymentalne mogłyby się okazać nieodpowiednie, ktoś mógłby wspomnieć o bezczeszczeniu klasyki. Ciężko jest porównywać te dwie wokalistki, nie zamierzam tego robić. Wyrażenia „lepiej” czy „gorzej” niezbyt w tym przypadku pasują; Natalia ma zupełnie inną barwę głosu, bez tego „żelastwa” typowego dla Janis.

Utworów „Try”, „Tell Mamma”, „One night stand”, „Move over” i wielu innych słuchało się bardzo przyjemnie, ale już przy „Piece of My Heart” czegoś mi zabrakło, może z tego względu, że jest to wielki hit, i przyjmuję do wiadomości tylko jedną – oryginalną – wersję. Po niecałej godzinie koncertu Natu zapowiedziała ostatnią piosenkę, na szczęście po niej nastąpił bardzo długi bis, ze świetnym, megarozwleczonym, ale i megaenergetycznym  „I can’t stand the rain” (w Sieci przeczytałam, że są wątpliwości, czy Janis kiedykolwiek nagrała ten utwór).

Cały zespół był świetny: sekcja dęta - Tomasz Dworakowski (puzon), Marcin Gańko (saksofon) i Rafał Gańko (trąbka), gitary, perkusja i instrumenty klawiszowe – wszystko brzmiało jak należy. W tym miejscu muszę wspomnieć o Tomaszu Dworakowskim, który tak tańczył, że w pewnej chwili myślałam, że odłoży instrument i zejdzie do publiczności, aby ją nieco rozruszać.

Natu zachowywała się dosyć oryginalnie. Widziałam w niej nieśmiałą kobietę, która chciałaby zagadać do publiczności, ale nie za bardzo wie jak (oczywiście nieśmiałość mijała, kiedy tylko Natalia zaczynała śpiewać). Sama przyznała, że zazwyczaj nic nie mówi w przerwach między utworami. Skomentowała również swoje szczere i dość wymyślne ruchy, mówiąc: „Jeśli jest tu jakiś reżyser, czy choreograf, to wiecie, ja bardzo chętnie skorzystam z pomocy specjalisty” (nie jest to dosłowny cytat, ale znaczenie takie samo), po czym wygięła się do tyłu, jakby ćwicząc jakąś pozycję jogi. Spytała publiczności, czy ma ochotę usłyszeć jakiś konkretny utwór. Ktoś zawołał „Mercedes Benz”, na co wokalistka odrzekła „nie, nie, wszyscy o to proszą, więc nie”. O samym projekcie „Kozmic Blues” powiedziała, że śpiewanie piosenek Janis wznosi ją na tak wysoki poziom euforii, że nie umie nic powiedzieć. Jednak chodziło przecież o muzykę, a nie o gadanie. A w tej kwestii nie mam Natalii nic do zarzucenia! Hołd złożony Janis w pięknym stylu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz