środa, 2 lipca 2014

Książka: Nigel Slater "Tost. Historia chłopięcego głodu"

źródło: Filmweb.pl
Lubię takie „smaczne” książki. Przyznaję bez bicia, że sięgnęłam po „Tost”, bo ujrzałam na okładce zdjęcie z ekranizacji: piękną Helenę Bonham Carter, i mniej pięknego, ale jakże zdolnego, Freddiego Highmore’a. 

W małym Freddiem zauroczyłam się, kiedy zobaczyłam 
go na kinowym ekranie w filmie „Marzyciel” u boku Johnny’ego Deppa. Od tamtej pory wszystkie filmy z jego udziałem, które widziałam, podobały mi się. Nawiasem mówiąc, chłopak już wcale nie jest taki mały, ma obecnie 22 lata.

Autorem jest Nigel Slater. Nie wiedziałam, że został on „okrzyknięty przez brytyjskie media skarbem narodowym”. Jeśli mam łączyć gotowanie z imieniem Nigel, to prędzej przyjdzie mi do głowy Nigella Lawson niż Nigel Slater. A tu proszę, nie przyszedł mi do głowy, ale przyszedł mi do książki!

„Tost. Historia chłopięcego głodu” to przesączona pysznym żarełkiem biografia dorastającego chłopca zakochanego w jedzeniu. Tytuł jest nieco mylący, bo Nigel raczej głodny nie chodził.

Książka składa się z krótkich rozdziałów, które nazwane są wyrafinowanie („Biszkopt królowej Wiktorii”), przyjemnie, jak np. „Truskawki ze śmietaną” (jakże aktualne, omnomnom, smacznego!:), a nieraz wręcz obrzydliwie, jak choćby „Kożuch z mleka” (fuuuu, przekleństwo dzieciństwa!). Zatrzymam się na chwilę przy kożuchu. Cytat z tego krótkiego rozdzialiku, który może was zachęcić do przeczytania książki:

 „Kożuch. Już samo słowo sprawia, że przechodzą mnie ciarki. Kożuch wygląda jak skóra po oparzeniu słonecznym albo po skaleczeniu (…). Nazwa brzmi tak, że automatycznie kojarzy mi się z czymś włochatym, gryzącym i śmierdzącym naftaliną. Więc z jakiej racji coś takiego pływa w moim kakao? Albo lubisz tę cienką pomarszczoną warstwę, która formuje się na gorącym mleku, albo jej nienawidzisz. Na ten temat nie można nie mieć zdania. To musi być albo miłość, albo kompletna odraza”

Piąteczka, Nigel! U mnie kożuch to zdecydowanie kompletna odraza. A jak jest u Was? Bardzo mnie ciekawi, czy ktokolwiek jest w stanie powiedzieć, że „to musi być miłość”! :D

Chyba tylko osoba zajmująca się zawodowo gotowaniem potrafi opisywać kożuch mleczny przez ¾ strony. Slater jest narratorem bardzo wyluzowanym, zaczyna zdania od „więc”, pisze o jedzeniu i opisuje koleje swego losu ot tak, jakby siedział przy piwku z kumplem i włączył mu się słowotok po kilku kuflach (a brytyjskie piwko jak najbardziej, smaczne i sprzyjające gadaniu). Mógłby jedynie darować sobie opisywanie kilku obrzydliwych scenek z życia dorastającego chłopca.  Mogą zrazić.

Jedna sprawa jest dla mnie kompletnie nie do zaakceptowania. Pierwszy raz widzę książkę, która posiada NIEWIDZIALNY SPIS TREŚCI. Czyli po prostu go nie ma. Nie wiem czyja to sprawka, niedopatrzenie bądź świadoma decyzja, ale przepraszam bardzo, jak mam teraz znaleźć rozdział o grillowanym grejpfrucie wśród prawie 300 stron?

Książka nie wywołała we mnie większych emocji, nie jest zła, ale mam nadzieję, że film bardziej przypadnie mi do gustu, bardzo chcę go wreszcie obejrzeć. Jeśli ktoś z was oglądał, proszę o podzielenie się opinią.

Z serii takich książek - smacznych kąsków, polecam „Herbaciarnię Madeline” Darien Gee, „Jak znaleźć przepis na szczęście” Barbary O’Neal, i nade wszystko „Gotuj z Julią. Niezbędne przepisy i porady mistrzyni kuchni” Julii Child!


Nigel Slater robi tosty:

A tu trailer ekranizacji:


Helena Bonham Carter! Freddie Highmore! 

Wydawnictwo Carta Blanca, 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz