niedziela, 8 czerwca 2014

Książka: Johnny Cash (współpraca Patrick Carr) "Cash. Autobiografia"

Czytałam biografię Johnny’ego autorstwa Michaela Streissgutha, oglądałam też film biograficzny "Spacer po linie"  (chyba jedyny film, w którym Reese Witherspoon nie jest blondynką :D). Sięgając po książkę „Cash. Autobiografia” wydawało mi się, że nic mnie w niej nie zaskoczy, przecież poznałam już koleje losu tego muzyka. Myliłam się. Wciągająca lektura! Johnny nie tylko pisał piękne piosenki. Potrafił także pisać o sobie, ale przede wszystkim o innych.

Nie jest to autobiografia w rozumieniu opisywania swojego życia rok po roku, relacjonowania wydarzeń na zasadzie przyczyna-skutek. Są to raczej wspomnienia z wybranych chwil, choć też nie do końca. Dziennik? Niekoniecznie. Luźne przemyślenia znanej osoby? Jakkolwiek by nazwać tę publikację, zawsze będzie czymś ponad klasyczną biografię.

Myślę, że Johnny Cash pozwolił się poznać, ale przede wszystkim chciał opowiedzieć o swoich najbliższych i dać świadectwo wiary. Wiara, miłość, wdzięczność, muzyka to fundamenty, którymi się kierował. Ostatecznie to one wyzwoliły piosenkarza z nałogu narkotykowego. Kilka razy jego opowieści wzruszyły mnie. To balsam dla duszy, kiedy człowiek jest wdzięczny za to, co dostał od losu i częściej dziękuje zamiast prosić. Taką właśnie lekcję zafundował mi Johnny Cash, chrześcijanin na piątkę z plusem (chociaż sam oceniał się dużo surowiej), muzyk na szóstkę w koronie, człowiek żyjący w drodze.

„Legendy i kłamstwa, głupcy i pijacy, starzy przyjaciele i anioły. Wszyscy oni mają swoje miejsce w tej książce” – pisze Johnny Cash. Nie określiłabym precyzyjniej tego wydawnictwa. Cash nawet pisząc własną autobiografię, nie skupia się na sobie. Opowiada o całej rodzinie Carterów, o przyjaciołach (np. Royu Orbisonie). Posługuje się prostym językiem, ma cięty dowcip, ale jednocześnie nie powie o nikim złego słowa. 

Dużym plusem są elementy dziennika. Cash rozpoczyna niektóre rozdziały opowiadając, gdzie się właśnie znajduje („Jestem w miłym hotelu w San Francisco, są lata dziewięćdziesiąte, patrzę na wybrzeże Pacyfiku”), co robił w ostatnich dniach („kręciłem reklamę dla Nissana”), mówi o pogodzie („Nastał nowy dzień w Tennessee, i to całkiem ładny”) lub po prostu dzieli się planami na  bieżący dzień („wsiadam do land rovera, żeby zrobić sobie przejażdżkę”). Zwykłość niezwykłego człowieka.


Z okładki patrzy srogi facet z rewolwerem w ręku, ale jego słowa przekonują, że za jego spojrzeniem kryje się człowiek o dobrym sercu i fenomenalnym głosie – Man in Black, Johnny Cash.

Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014
Recenzja opublikowana na DlaLejdis.pl


Biorę udział w WYZWANIU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz