![]() |
źródło obrazka: myspace, profil zespołu |
Przyznam się bez bicia, że
chciałam napisać recenzję po jednorazowym przesłuchaniu płyty. Uznałam, że jej
kolejne odpalenie w odtwarzaczu będzie ponad moje nerwy. Recenzja byłaby w stu
procentach na nie. Powstrzymałam się jednak, odczekałam jeden dzień i włączyłam
płytę ponownie. Może miałam zły dzień, może niskie ciśnienie, może wysokie,
może złe feng szui czy inne bzdety. W każdym razie po zastanowieniu dałam
Taumaturgii drugą szansę. Okazało się, że nie jest tak tragicznie...
Pod tajemniczą nazwą Taumaturgia
kryje się kapela z Namysłowa grająca muzykę z pogranicza punka i ska. Mają na
koncie występy na polskich festiwalach reggae i punk. „Homosapiens” to nowa
płyta, wydana w październiku tego roku.
Grafika na okładce idealnie
odzwierciedla tytuł albumu – przedstawia ewolucję człowieka, pod zaciemnionymi
postaciami kryją się sylwetki muzyków zespołu. Ciekawy pomysł, dobre wykonanie.
Teksty utworów również traktują o człowieku, wystarczy posłuchać choćby
drugiego kawałka („I jeszcze raz”), w którym słyszymy: „Człowiek, cóż za dumna
istota, chce być panem świata lecz kieruje nim głupota”. W tekstach pojawia się
ekologia („I jeszcze raz”), wolność człowieka („Marionetki”, „Wyrwij się”), Bóg
(„Homosapiens”). Podoba mi się to współgranie okładki i tytułu płyty z treścią,
jaką niesie.
Jeśli chodzi o same teksty,
według mnie jest bardzo nierówno. Nie znalazłam w książeczce dołączonej do
albumu informacji o tym, kto pisze teksty. Może się mylę, ale odniosłam
wrażenie, że zajmują się tym co najmniej dwie osoby. Kilka utworów jest
dobrych, ale niektóre są banalne i niedopracowane, i to właśnie one zniechęciły
mnie do Taumaturgii po pierwszym przesłuchaniu. „Czy jesteśmy tacy sami jak
reszta zwierzyny / ależ nie! Bo dał też przecież rozum / No i co z tego że dał
nam rozum / skoro tak mało z niego korzystamy”. To fragment piosenki
„Homosapiens”. Miały być wielkie słowa o tym, że człowiek nie potrafi docenić
darów Boga, ale w moim odczuciu wyszło po prostu nijak. Równie słaby jest tekst
„Ostateczny koniec świata”: „Tego dnia obudziłam się o świcie / Wyjrzałam przez
okno widząc drzewa w zachwycie”. Drzewa w zachwycie? Według mnie po prostu
wlepienie na siłę słowa rymującego się z poprzednim wersem. Bo nie wiem, czy
sama wokalistka była taka zachwycona, czy może drzewa? Na szczęście obok
„zaangażowanych” tekstów są również takie, które nakłaniają po prostu do
zabawy, np. „Las Vegas” i „Lokalny”, zachęcający (lub wręcz przeciwnie) do
odwiedzin Namysłowa: „Nasz Namysłów piwem płynie”. Właśnie te utwory stanowią
według mnie lepszą część albumu.
Głównym głosem w Taumaturgii jest
wokalistka Ewa, ale słychać też męskie wstawki i chórki, niestety bardzo
nierówno śpiewane, ale może chodziło o efekt bałaganu i brudu muzyki punk.
Wokal nie wyróżnia się niczym charakterystycznym, ani ziębi, ani parzy. Czasem
w natłoku słów ciężko zrozumieć tekst. Kilka razy miałam wrażenie, że
wokalistka skupia się tylko na tym, aby zdążyć zaśpiewać daną linijkę, w której
słowa są tak ściśnięte, że nie ma czasu na oddech. W związku z tym niektóre
fragmenty są po prostu odśpiewane, bez cienia emocji i zadzioru w głosie. Ale
są też utwory zaśpiewane odważnie i mocno, np. „Takie czasy”, „Las Vegas”,
„Apolitycznie”. Brakowało mi nieco muzycznego urozmaicenia, chętnie usłyszałabym
w tym zespole np. saksofon.
Mimo niedociągnięć uważam, że
płyta „Homosapiens” może się podobać. U mnie z każdym kolejnym odsłuchaniem
krytyczne oko się przymyka ustępując miejsca niespokojnemu tupaniu nóg, a
teksty się tak osłuchują, że zaczynam nucić „Ostateczny koniec świata”. To jedna
z tych kapel, które w studyjnych nagraniach może nie są najlepsze, ale są
idealne do grania koncertów w niewielkich klubach i pubach, czy nawet na
festiwalach supportując np. Farben Lehre. Muzycznie niby nic nowego, ale trudno
ustać w miejscu, kiedy słyszy się skoczne ska z punkowym przytupem.
Recenzja opublikowana na WSA.org.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz