piątek, 6 stycznia 2012

"Siedem szklanek", Magdalena Zych, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2011.

Czym może się skończyć studencka impreza?

Do książki wprowadza nas fragment znanej wszystkim „Akademii Pana Kleksa”. Czy lektura, którą pamiętamy ze szkoły podstawowej nie pasuje do tematyki? A skądże! Właśnie dzięki tym kilku linijkom zrozumiemy tytuł książki.
Kuba, student z Warszawy, trafia przypadkiem na imprezę. Imprezę, na której aż roi się od indywidualistów, spędzających większość czasu na rozmowach o sztuce i słuchaniu ambitnej muzyki. Jednym słowem – off’owe towarzystwo.
Kuba jest sam, szuka swojej drugiej połówki i … właśnie ją zauważa. Dziewczyna w krótkiej sukience, z czarnymi, lekko kręconymi włosami i inteligencją wymalowaną na twarzy. Jakie jest jego zdziwienie, gdy owa piękność okazuje się być… mężczyzną organizującym imprezę. Emil. Posiada mnóstwo przyjaciół, ciuchów, brudnych myśli i ciętych ripost. Jest „sympatycznie irytujący, odpychająco zabawny”. Wszyscy do niego lgną, interesują się jego wypowiedziami, pocieszają gdy jest smutny. Jest bardzo seksualną osobą. O nocy z nim spędzonej marzą zarówno jego kumple, jak i koleżanki. Co takiego ma w sobie ten wychudzony trans?
Kuba nie może dopuścić do siebie myśli, że spodobał mu się facet. Przez cały wieczór próbuje go unikać, w rozmowie z nim czuje się zawstydzony intelektem Emila. Po pewnym czasie Kuba stwierdza, że nie uchroni się od zauroczenia Emilem. Dostaje ataków gorąca, gdy tylko otrą się ramionami, gorączkowo szuka odpowiedzi na zadawane pytania, żeby tylko były choć w niewielkim stopniu tak oryginalne i trafne, jak każde słowo wypowiedziane przez Emila!
Czy inteligentny, znający się na sztuce i zakochany w sobie Emil będzie potrafił stworzyć związek ze zwykłym mężczyzną, nieśmiałym i niemającym pojęcia o sztuce nowoczesnej?
Osobiście szkoda mi Kuby. Zdecydowanie to on jest kobietą w tej relacji, mimo że to Emil nosi damskie ciuszki i wyzywający makijaż. Kuba jest zagubiony, niknie w cieniu „trans-diwy”, podporządkowuje się, boi się odezwać czy skrytykować, żeby tylko nie wszcząć awantury. Obawia się coming out’u, z rodzicami w ogóle na ten temat nie rozmawia. Zdaje sobie sprawę, że obiekt jego uczuć jest przez wszystkich pożądany i doceniany.
W czasie, gdy swoje pięć minut mają takie osobowości jak Madox czy Michał Szpak, mężczyźni chodzący po ulicach w kolorowych piórach i koturnach budzą coraz mniejsze poruszenie. Myślę, że ta książka, jak i inne przedstawiające gejów jako normalnych ludzi z uczuciami, pomogą w budowaniu tolerancji. Ale tolerancji dla zwykłego istnienia tych ludzi w społeczeństwie, bez przesadnego afiszowania się, bez parad równości i tym podobnych. Bo sam Emil twierdzi, że na paradę nie pójdzie, bo do niczego mu to nie potrzebne. Popieram jego podejście.
Muszę jeszcze wspomnieć, że autorka jest osobą budzącą mój podziw jeśli chodzi o obeznanie z muzyką i oczytanie. Trafnie wplata w tekst fragmenty piosenek, najczęściej w języku angielskim, niestety nie są przetłumaczone w przypisach na język polski. Przyda się zatem znajomość języka angielskiego. W moich głośnikach dzięki tej książce właśnie leci „Lullaby” The Cure, a w poczekaniu są już następne, genialne kawałki. Muzyczne i literackie doznania gwarantowane!

Mocne strony: Wyraziste postaci, trafnie dobrane fragmenty piosenek
Słabe strony: Brak tłumaczenia utworów muzycznych

Recenzja została opublikowana na portalu www.kobieta20.pl

3 komentarze:

  1. heh, wszystko, co zawiera choćby namiastkę dobrej muzyki, uzyskuje Twoją aprobatę :)

    coo ja siedemszklankuje?! ;o

    OdpowiedzUsuń
  2. a Dorato siedemlampkuje! ;-P

    OdpowiedzUsuń