Mam w pokoju plakat z Elvisem Presleyem, a nie przeczytałam
nawet jego biografii – pomyślałam kilka miesięcy temu. Wydawnictwo Dolnośląskie akurat wtedy wypuściło „Elvis. Król rock’n’rolla”… Dzisiaj mogę powiedzieć: mam
w pokoju plakat z Elvisem Presleyem, i nawet przeczytałam jego biografię! Nie
żebym chodziła z tego powodu dumna jak paw, ale cieszę się.
Autorem biografii jest Jerry Hopkins. Niektórzy mogą go
kojarzyć z biografią Jima Morrisona „Nikt nie wyjdzie stąd żywy”, której jest
współautorem, i którą również mam w planach przeczytać. Niebawem.
Dzięki tej książce poznałam człowieka, który nie był
przystosowany do życia, a powodem tego wcale nie były odchyły psychiczne, tylko
kariera. Fenomen człowieka, który był skromny i nieśmiały, do wszystkich
zwracał się „tak, proszę pana”, miał kompleksy, a jednocześnie wystarczyło, że
kiwnął małym palcem (dosłownie!), a rzesze fanek mdlały...
potrafił zgiąć mały palec i pokiwać nim. Wystarczyło, że
tak zrobił, i na widowni podnosił się wrzask
Mówiąc o nieprzystosowaniu do życia, mam na myśli, że będąc
królem, miał swój dwór. Elvis i jego świta. Kumple, którzy dotrzymywali mu
towarzystwa, załatwiali mu kobiety, zamawiali torby hamburgerów, w jego imieniu
wykonywali telefony. Kiedy już zrobił karierę, Elvis nie musiał robić nic
związanego ze „zwyczajnym” życiem.
Elvis to facet, który zbierał na początku bardzo
niepochlebne recenzje...
Za nic nie potrafi śpiewać, ale wokalne braki nadrabia
starannie wyreżyserowanymi i sugestywnymi wygibasami, które mogłyby uchodzić za
aborygeński taniec godowy
...a jednak nie znajdzie się osoba, która dziś
podważałaby fakt, że był królem rock’n’rolla. Nie wiedziałam też, że zagrał w
bardzo wielu filmach. Znałam kilka tytułów, ale serio, ich ilość i
częstotliwość nagrywania powaliła mnie. Wprawdzie większość z nich sprowadzała
się do schematu:
Elvis w motorówce. Elvis macha do dziewczyn. Elvis podjeżdża
samochodem. Elvis odjeżdża samochodem. Elvis kogoś bije. Ktoś bije Elvisa. I
tak na okrągło
...ale to jest właśnie ten fenomen, że za każdym razem filmy z
nim biły rekordy popularności.
Trochę mało jest cytatów Elvisa i prawie wcale nie
zarysowano obrazu muzycznego światka tamtych czasów, do czego przyzwyczaiły
mnie inne biografie. Nie wiem też, na jakich modelach gitar grał on i jego
zespół, ale nie szkodzi. Życie Elvisa było na tyle bogate, że takie
„okołoelvisowe” kwestie wcale nie musiały być poruszone w książce, a i tak jest
o czym, a raczej o kim, czytać.
Książka zainspirowała mnie do czegoś, co ujrzycie na Chilloucie
już niedługo. Właściwie już teraz mogę powiedzieć o co chodzi. Ten plakat
z Elvisem, który wisi u mnie w pokoju, tak naprawdę nie jest mój. Jest mojej
mamy. Po prostu u mnie w pokoju był kawałek wolnej ściany, na której Elvis
znalazł sobie miejsce. Nie znam drugiej takiej fanki Elvisa, jak moja mama.
Czytając „Elvis. Król rock’n’rolla”, zakiełkowała mi w głowie myśl, żeby zebrać
wszystkie płyty, kasety i rzeczy dotyczące Elvisa, które ma moja mama, i
pokazać je tutaj. Bo wszystko, o czym pisze Jerry Hopkins jest prawdą, którą ja
również doświadczyłam, a hasło „Elvis żyje!” jest wciąż aktualne.
Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2013
Biorę udział w wyzwaniu
Przyglądałam się tej książce w księgarni, kto wie może z czasem się na nią zdecyduje, tym bardziej, że miło wspominam lekturę wspomnianej biografii Jima Morrisona :) A z tego, co piszesz warto do niej zajrzeć:) Dodaję do wyzwania :)
OdpowiedzUsuńPolecam! Dzięki :)
Usuń