Wczoraj (16 września) chciałam się dostać z ul. Grabiszyńskiej do Hali
Stulecia w możliwie najszybszym czasie. Nie spodziewałam się, że coś (bądź ktoś) może mi w
tym przeszkodzić. Stałam na przystanku czekając na tramwaj. Minęło 5, 10 minut,
nic nie przyjeżdżało. Nagle na ulicy pojawiły się biegnące osoby. Najpierw
jedna grupka, kilkunastoosobowa. Spojrzałam dalej… Cała Grabiszyńska zmieniła
się w trasę maratonu, a ruch tramwajowy i samochodowy został wstrzymany. Jak
mogłam zapomnieć?! Przecież to 30. Jubileuszowy Hasco-Lek Wrocław Maraton! Nie
wiedziałam, że zainteresowanie Maratonem jest aż tak ogromne. Myślałam, że
biegacze przebiegną i ruch w mieście wróci do normy. Skąd! Ludzi na przystanku
przybywało, ale tych, których było najwięcej, to uczestnicy Maratonu! Biegli, biegli, końca nie było widać. Po około
40 minutach zdecydowałam się iść na pieszo, ale to żaden wyczyn w porównaniu z
trasą, jaką przebiegli maratończycy. 3896 uczestników. Podziwiam, szczerze
podziwiam. Pstryknęłam kilka zdjęć:
W końcu dojechałam do Hali Stulecia. Tego dnia przestrzeń
między Halą a Iglicą zazieleniła się. Wszelkiego rodzaju rośliny gotowe do
wzięcia i posadzenia na ogrodzie, w sadzie, w doniczki i na parapet. Do tego
mnóstwo nasion do samodzielnego posiania. Zainteresowanie spore, jednak,
szerokim łukiem omijając budki z lodami i dmuchany zamek dla dzieci, dość
szybko dotarłam do samej Hali z jedną myślą: Kotki, kociaki, ale będzie słodko!
:D
Kupiłam bilet, weszłam do środka, gdzie już czekało na mnie
zbiorowisko istot, patrzących dumnym, lekko znudzonym wzrokiem, a jestem pewna,
że większość z nich, gdyby potrafiła mówić, mówiłaby: Jestem Bogiem, oglądaj
mnie i podziwiaj! Oto Międzynarodowa Wystawa Kotów Rasowych. Większość niestety
w klatkach, niektóre jednak zostały wyciągnięte, można było je pogłaskać. Były
zarówno kocięta, jak i dorosłe i dorodne okazy, często na klatkach wisiały
medale, co oznaczało, że dany kocur nie jest wcale takim sobie zwykłym kocurem,
tylko diamentem wśród tandety ;) Największe wrażenie zrobiły na mnie chyba
Brytyjskie Koty Krótkowłose. Śliczne maskotki, do przytulania!
Bawmy się! |
Wyprane w Vizirze :) |
Mama też wyprana! |
Jestem królem... |
...ale pieszczot nigdy nie za wiele :) |
Nuda, nuda. Ciągle nuda. |
Po zachwycaniu się nad kociakami przyszła pora na świnki
morskie. Od razu mój wzrok zatrzymał się na jednej z najśmieszniejszych i
niezbyt ładnych (według mnie) ras: Skinny, czyli po prostu bez sierści. Ponoć
ich skóra jest miękka i miła w dotyku, jednak dla mnie jest to po prostu
miniaturowy hipopotam, który wygląda tak:
Były też świnki o bardzo długiej sierści, które wyglądały
jak mop lub peruka. Nie żebym miała coś do tych zwierzątek, ale po prostu… Nie
dla mnie. Sąsiadkami świnek na wystawie były fretki, o których swego czasu
sporo się nasłuchałam. Zwinne, szybkie, wredne, ale i kochające fretki
wystawiały noski do zwiedzających.
Nagle mój wzrok spoczął na tym…:
Urny, trumienki i zapalone znicze. Nawet zwierzę zasługuje
na godny pochówek. Co sądzicie? Przesada czy nic niezwykłego?
Dotarłam do wystawy psów, jednak było ich zdecydowanie
mniej, niż kotów.
Widziałam także psy i koty w klatkach bądź na smyczy przy
stoiskach „Do adopcji”. Piękny bernardyn, kundelki i owczarki niemieckie
czekały na kogoś, kto ich przygarnie. Mam nadzieję, że się doczekały.
Szybko przeszłam obok wystawy akwarystycznej, podeszłam do
namiotu, w którym zamigotało mi coś wielobarwnego. Papuga! Wielka i kolorowa.
Siadała ludziom na ramieniu, przytulała się, nastawiała łebek do głaskania. Nie
wiedziałam, że to takie miłe zwierzątka. W tym samym namiocie, ale już w
klatkach, podziwialiśmy mniejsze odmiany nie mniej kolorowych papug oraz bardzo
przestraszoną wiewiórkę, która z całych sił chciała wydostać się z klatki.
Na wystawę terrarystyczną nawet nie zaglądnęłam. Pająki,
węże? Nie, nie.
Wyszliśmy z Hali z kilkunastoma wizytówkami hodowli kotów.
Taki Rosyjski Niebieski lub Brytyjski Krótkowłosy… Napatrzeć się na nie nie
mogę, ale obawiam się, że moja wielorasowa (:D) kociczka Emilka miałaby wiele
argumentów przeciwko nowemu towarzyszowi w domu.
Kotka Emilia jest zniesmaczona tym, że jej pani zwraca uwagę na inne koty. |
mini hipopotam... ja bym chciała, mnie hipcie rozczulają na maksa !!!
OdpowiedzUsuńi, OH, wielorasowy brzmi znacznie bardziej elegancko niż DACHOWIEC :D:D:D
Dokładnie tak ;D W książeczkach zdrowia dachowców i kundelków wpisane jest "MIX", czyli też całkiem elegancko :)
UsuńMiniaturowy Hipopotam... Padłam! xD
OdpowiedzUsuńChociaż rzeczywiście coś w sobie z hipcia ma. :)
I tak na tym zdjęciu świnka wyszła całkiem ładnie :D Chyba bym nie przytuliła.
Usuń:D Co do tego ostatniego fragmentu - ostatnio wracałam autobusem z podwrocławskiej wiochy i miałam mały romans z kilkutygodniowym kociakiem, którego jakaś laska sobie przygarnęła i właśnie wiozła go do Wrocławia. Wszystko miał maleńkie, słodko piszczał i właził mi na głowę. Mój domowy grubas jak to wyczuł, to przez trzy dni chodził obrażony :P
OdpowiedzUsuńOj tak, koty są pamiętliwe i obrażalskie. U nas (również w podwrocławskiej wiosce) też kręcą się kocięta, nieraz potrafią iść za człowiekiem przez całe osiedle, domagając się pieszczot ;)
Usuń57 yr old Analyst Programmer Salmon O'Collopy, hailing from Swift Current enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Jewelry making. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Mercedes-Benz 540K Spezial Coupe. fantastyczna tresc
OdpowiedzUsuń