poniedziałek, 5 marca 2012

Marika & Spokoarmia, klub Łykend, Wrocław, 4.03.2012


źródło: www.myspace.com/marika
Z ręką na sercu po wczorajszym koncercie stwierdzam, że na polskiej scenie reggae jest miejsce dla kobiet, a póki co na jego podium bezkonkurencyjnie wskakuje Marika. I chyba trudno będzie ją komukolwiek zastąpić. 

Szłam na ten koncert z mieszanymi uczuciami. Jak chyba większość, pierwszymi utworami, które poznałam z repertuaru Mariki, były Moje serce i Siła ognia. Te dwie piosenki budzą we mnie miłe wspomnienia, mam do nich sentyment. Jednak jej płyta Put Your Shoes On/Off z 2010 r. nie budziła już we mnie takich emocji. Owszem, przyjemnie się jej słuchało, a kilka kawałków było naprawdę chwytliwych. Już od pierwszego odsłuchania zostałam fanką piosenki Filifionka, jak chyba większość dziewczyn ;) Miałam jednak wrażenie, że płyta jest nieco przekombinowana, a Marika nie pokazała na niej wszystkiego, na co ją stać wokalnie. I bardzo, bardzo się cieszę, że miałam okazję skonfrontować wczoraj studyjne nagrania z muzyką na żywo. Na koncertach zauważasz to, czego przy słuchaniu płyty nie jesteś w stanie dojrzeć. Już sama obecność artysty na scenie, kilka metrów od Ciebie, jest zastrzykiem radości. 

Marika wyszła na scenę i… od razu porwała publiczność. Jak na ten niezbyt duży klub, ludzi było naprawdę sporo, a już od pierwszej piosenki pod sceną zrobiło się tłoczno, i tak zostało do samego końca. Uśmiechnięci, kolorowo ubrani ludzie zaczęli bujać się w rytm około-reggae’owych klimatów. Marika ze sceny uśmiechała się do nas, a my do niej. Wiadomo, uśmiech rodzi uśmiech! Już podczas jednego z pierwszych utworów spojrzałam na koleżankę unosząc kciuki w górę. „Jest dobrze” – mówiła jej mina. Podobało się, nie tylko nam, ale chyba wszystkim zgromadzonym w Łykendzie. Bo czy Marika, z tym uśmiechem od ucha do ucha, luzem, wdziękiem, urodą, i oczywiście talentem, może się komukolwiek nie podobać? Zresztą, cała Spokoarmia prezentowała się na scenie świetnie. Dready, kolorowe ubrania, uśmiechy, w połączeniu z profesjonalizmem dały naprawdę przyjemny dla oka i ucha efekt. Widać, że Marika ma świetny kontakt z zespołem, tak samo jak z publicznością. Zagadywała nas, śmiała się, tańczyła. Co mnie pozytywnie zaskoczyło, ludzie znali teksty piosenek, zatem Marika miała bardzo liczny chórek w postaci fanów i fanek pod sceną. Na wspólnym zaśpiewaniu Siły ognia czy Mojego serca się nie skończyło, na nuceniu refrenów też nie. Sporo osób znało całe teksty, zarówno starszych piosenek, jak i nowszych z płyty Put your shoes On/Off. Bardzo mnie to ucieszyło, bo wspólny śpiew zmniejsza dystans między ludźmi.

Marika wykonaniami na żywo zupełnie mnie kupiła. Wiele rozbudowanych aranżacji, różniących się od studyjnych nagrań. Kilka dobrych coverów, m.in. Hey sexy lady z repertuaru Shaggy’ego. I wokal, wokal przede wszystkim. Marika w nieco soulowym utworze Wierzę w cuda. Marika w funkowym Masz to. Marika piszcząca, Marika nawijająca, Marika na freestyle’u. Odnalazła się w każdym wydaniu, trudno stwierdzić, które z nich było najlepsze. Kiedy usłyszeliśmy, że przed nami już ostatni utwór, ze strony parkietu rozległo się głośne „Nie!!!”, i oczywiście nie pozwoliliśmy jej zejść ze sceny bez bisu. A na bis poszła świetna piosenka, której nie ma chyba na żadnej płycie. Każda zwrotka opisywała konkretnego muzyka ze Spokoarmii, przerywana rytmicznym reggae i oklaskami publiki. To było coś!   

Gdzieś wyczytałam, że Marika nie ma wykształcenia muzycznego. Może to i dobrze, dzięki temu nie śpiewa z wyuczoną manierą, za to robi z głosem co chce, bawi się nim, śpiewa na różne sposoby. Moje serce jest pełne miłości do muzyki, którą tworzy Marika z zespołem!

Mocne strony: No, moja Towarzyszka M. oczywiście! :) I piękna, piękna Marika.
Słabe strony: tańczący, bardzo podchmielony osobnik płci męskiej wymachujący rękami i puszką z piwem wśród kulturalnie bawiących się regałowców.

2 komentarze:

  1. no czytałam recenzję z wypiepiekami na twarzy! ;)

    moja mina wtedy nie mowiła "jest dobrze", mowiła "jest ZAJEBIŚCIE, jaram się!".

    brak mi słów, żeby opisać to, co tam się działo; było niesamowicie ;) ta kobieta mnie sobą oczarowała, niech mi odda swój brzuch!!!!! :P

    mocne strony- ciężko się z nimi nie zgodzić:P
    słabe strony- to chyba nie było piwo, to był chyba jack daniels z colą :D


    cudownie zainwestowane 30 zł!!!!!!!!!! jea! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że wybrałaś do recenzji baaaaardzo fajne zdjęcie :)

    A co do słabych stron - no cóż, tak to bywa z tą naszą męską płcią - nie zawsze umiemy pić. Wyobrażam sobie więc, że jego wymachiwanie rękami musiało być niezwykle irytujące.

    Fajnie. Czuć bijącą od tej recenzji pozytywną energie :)

    OdpowiedzUsuń